Przed czterema laty, w 1/8 finału MŚ w RPA większość spotkań była jednostronnych, bez historii. Brazylia - Chile 3-0 (po 38 minutach na dobrą sprawę rozstrzygnięte), Holandia - Słowacja (2-1) do jednej bramki, honorowe trafienie dla naszych sąsiadów w ostatnich sekundach, Niemcy już po 67 minutach prowadzili z Anglią 3-1, by wygrać jeszcze wyżej. Tym razem tylko Urugwaj był bezradny w starciu z Kolumbią, która wyrosła na rewelację turnieju. Podopieczni Jose Pekermana są świetni technicznie, a argentyński szkoleniowiec znakomicie poukładał ich taktycznie. Do tego stopnia, że w całym turnieju stracili tylko dwie bramki, a strzelili ich aż 11. Tak dobrego bilansu nie ma nikt inny, włącznie z największymi potęgami: Niemcami, Holandią i Brazylią. Na Argentynę większość znawców tematu narzeka. Paczka Alejandra Sabelli morduje się w ofensywie, jakby nie dysponowała największą siłą rażenia. Ja bym z tym wybrzydzaniem na "Albicelestes" nie przesadzał. Przypominają trochę dawnych Niemców. Powoli, ale toczą się do przodu, wygrywając wszystkie mecze. Lionel Messi dojrzał, a jego koledzy zrozumieli, że nie każda akcja musi się toczyć z udziałem lidera Barcelony. Dzięki temu oszczędza siły, by przeprowadzić tę decydującą, w której sam strzela gola na wagę zwycięstwa, bądź wypracowuje go koledze, jak Angelowi Di Marii w 1/8 finału ze Szwajcarami. O ile grający na boku obrony Marcos Rojo był aktywny w każdym meczu i wędrówkami do przodu stwarzał zagrożenie, o tyle występujący na drugiej stronie argentyńskiej defensywy Pablo Zabaleta był pod tym względem bezproduktywny. W bitwie ze Szwajcarami to się zmieniło. Obrońca Manchesteru City był tym zawodnikiem Argentyny, który zaczął najważniejszy atak meczu. Właśnie Zabaleta odebrał piłkę na lewej stronie Stephanowi Lichsteinerowi i podał ją Leo Messiemu, który włączył turbodoładowanie. W ćwierćfinale z Belgią Argentyńczycy będą musieli sobie dawać rady bez pauzującego za kartki Rojo, a siła ofensywna drużyny Marca Wilmotsa jest wyższa niż Szwajcarii. Hazard, Mertens, De Bruyne, Mirallas, Origi mogą przyprawić o zawrót głowy każdą defensywę świata. A współpraca między nimi układa się o niebo lepiej, niż w ataku Argentyny Gonzala Higuaina z resztą kolegów. Żal będzie każdej z tych drużyn, podobnie jak w parze Niemcy - Francja. Teoretycznie faworytem są wybrańcy Joachim Loewa, ale "Trójkolorowi" tworzą zespół, podczas gdy cztery lata temu byli zlepkiem skłóconych z trenerem gwiazd. Francja jest walcząca i nieobliczalna. Stać ją na wszystko na tym turnieju, włącznie ze zdobyciem Pucharu Świata. "Mannschaft" był zawsze siłą naszych zachodnich sąsiadów. Pokazali to w 1/8 finału, gdy nie zniechęcili się bezskutecznym w regulaminowych 90 minutach szturmem na bramkę Raisa M’Bolhiego. "Panowie, ten facet w nieskończoność nie będzie bronił wszystkiego" - powiedzieli sobie i wykonali zadanie. U Loewa nie ma słabych punktów. Do składu nie może złapać się nawet Lukas Podolski, który u nas byłby noszony na rękach za swą skuteczność. Prekursorem nowego stylu gry w bramce jest operujący niemal na całej połowie Manuel Neuer. W spotkaniu z Algierią pokonał ponad 5,5 km - o ponad dwa km więcej niż jego vis’a’vis Rais. Golkiper Bayernu jest błyskawiczny na linii, ale przede wszystkim świetny na przedpolu, potrafi ratować zespół dalekimi wyjściami kończonymi precyzyjnymi wślizgami, a także precyzyjnie wprowadza piłkę do gry. Chcecie bronić na światowym poziomie, te wszystkie elementy muszą być dla was chlebem powszednim! Jest tylko jeden golkiper, który na mundialu nabiegał się więcej od Neuera. To Portugalczyk Rui Patricio, który w meczu z ... Niemcami pokonał 5631 m! Kto z kim i o której na MŚ? Sprawdź!