Znakomity w przeszłości obrońca kadry narodowej jest absolutnym rekordzistą MŚ w polskim futbolu. Wystąpił na mundialu w 1974, 1978, 1982 i 1986 roku. W sumie rozegrał 21 meczów podczas mistrzostw, a łącznie 91 w reprezentacji. - Przed Euro 2012 mówiłem, że Włosi nie odegrają jakiejś roli, tymczasem awansowali do finału. Po raz kolejny okazało się, że są drużyną turniejową. Historia pokazuje, że nawet jeśli nie mają wielkich piłkarzy, to prawie zawsze się liczą. W Brazylii mogą sprawdzić niespodziankę, klimat im nie przeszkodzi - przyznał Żmuda, były zawodnik m.in. Śląska Wrocław i Widzewa Łódź, który po wyjeździe do Włoch grał w Veronie i Cremonese. - Czy będę kibicował Włochom? Trochę tak. Dziesięć lat spędziłem w Italii, mam także włoskie obywatelstwo, na stare lata dali parę groszy zarobić. Tamtejsi ludzie są sympatyczni, lubią piłkę. To taki mój drugi kraj, można powiedzieć - dodał. Były reprezentant Polski nie ukrywa jednak, że faworytem rozpoczynających się 12 czerwca mistrzostw będą Brazylijczycy. - Oni zawsze rozpoczynają mundial w takiej roli. Teraz tym bardziej, przecież są gospodarzem. Ale może być różnie. Są Niemcy, Hiszpanie, Argentyńczycy, poza tym zawsze w takim turnieju wyskakuje "czarny koń". Wspomniałem o Włochach. Zobaczymy, jak będzie. Klimat? Może odegrać jakąś rolę, ale na pewno wszyscy będą przygotowani. Są komputery, szczegółowe analizy, olbrzymie sztaby ludzi nad tym pracują. To już inne czasy niż kiedyś - przyznał uczestnik czterech mundiali. - Jakich mistrzostw spodziewam się po Brazylijczykach? Zobaczymy, za dwa lata odbędą się tam igrzyska. Jest trochę protestów, jak to zwykle bywa w Ameryce Południowej. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy - dodał. Urodzony 6 czerwca 1954 roku Żmuda w latach 70. był jednym z najlepszych piłkarzy drużyny prowadzonej przez Kazimierza Górskiego. Przyczynił się do zajęcia przez biało-czerwonych trzeciego miejsca na niemieckich boiskach w 1974 roku. Ten sukces powtórzył z kadrą Antoniego Piechniczka osiem lat później. Który z mundiali wspomina najczęściej? - Pierwszy. To było niespodziewane powołanie, miałem tylko 20 lat. Wiadomo, młody chłopak, wszyscy się bali, bo w eliminacjach nie grałem. Chyba nawet zawodnicy z reprezentacji obawiali się, jak usłyszeli, że jadę na mundial. Wielka niespodzianka i wielka niewiadoma. Doświadczony trener postawił na młodego, na dodatek w tak trudnej roli - wspomina. - Środkowy obrońca na mistrzostwach, bez doświadczenia. W razie błędu zostaje z tyłu tylko bramkarz. A w grupie m.in. Argentyna i Włochy. Myślę jednak, że dobrze się skończyło. Na szczęście "wypaliłem", nie zawiodłem trenera, z którym później - już na stopie koleżeńskiej - zawsze było miło o tym porozmawiać - zakończył Władysław Żmuda.