Na lotnisku w Montevideo pojawił się nawet prezydent kraju Jose Mujica, jednak musiał wrócić do domu, gdyż lot Suareza był opóźniony. Zgromadzeni ubrani byli w koszulki piłkarskiej reprezentacji, machali flagami narodowymi. "Luis chce wszystkim Urugwajczykom podziękować za wsparcie" - napisano na profilu internetowym krajowej federacji piłkarskiej. Według lokalnych mediów, policja została postawiona w stan wyższej gotowości, gdyż władze obawiają się zamieszek na ulicach nie tylko stolicy, ale i innych urugwajskich miast. Choć na boisku incydent wybryk Suareza umknął uwadze arbitra, światowa federacja zdyskwalifikowała go na dziewięć meczów reprezentacji, wykluczyła z jakiejkolwiek aktywności piłkarskiej na okres czterech miesięcy i nałożyła grzywnę 100 tys. franków szwajcarskich, co oznacza koniec jego występów na brazylijskich boiskach. To jedna z najwyższych sankcji w historii MŚ. Przez ostatnie ćwierć wieku tylko dwóch piłkarzy za wybryki w spotkaniach pod auspicjami FIFA zostało ukaranych podobnie surowo. Po decyzji FIFA w Urugwaju zawrzało. W obronie rodaka stanęli m.in. prezydent oraz minister sportu, a media uznały ją za przejaw "polowania" na Suareza. Krajowa federacja piłkarska zapowiedziała złożenie odwołania. Już bez napastnika Liverpoolu, który w tegorocznych MŚ zdobył dwa gole w spotkaniu z Anglią (2-1), piłkarze Urugwaju przylecieli w czwartek wieczorem czasu lokalnego do Rio de Janeiro. W sobotę o godz. 22 czasu polskiego na Maracanie zmierzą się z Kolumbią, a stawką będzie awans do ćwierćfinału. Terminarz mundialu w BrazyliiSprawdź plan transmisji z mistrzostw świata w Brazylii