Zaskoczył pana przebieg niedzielnego finału pomiędzy Niemcami i Argentyną (po regulaminowym czasie gry był bezbramkowy remis, a w dogrywce jedyną bramkę zdobył Mario Goetze)? Radosław Gilewicz: Można było się spodziewać takiego meczu. Biorąc pod uwagę, że to tylko jedno spotkanie, a stawka była olbrzymia, nikt nie podejmował dużego ryzyka. Mimo wszystko spodziewałem się, że rywalizacja w większym stopniu będzie przypominała tzw. piłkarskie szachy. Przecież oba zespoły stworzyły sobie sporo sytuacji do zdobycia bramki, biorąc pod uwagę rangę meczu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że gra toczyła się w ataku pozycyjnym. Gdyby któraś z drużyny zdecydowała się na bardziej zdecydowane akcje, bramki padłyby wcześniej. Zwłaszcza Argentyńczycy zmarnowali kilka dogodnych sytuacji. - Oczywiście, można powiedzieć, że na tym poziomie powinno się wykorzystywać takie okazje. Najwidoczniej jednak ogromna presja nieco sparaliżowała tych klasowych graczy. Przecież zabrakło skuteczności tak doświadczonym zawodnikom jak Lionel Messi, Gonzalo Higuain czy Rodrigo Palacio. Z drugiej strony Niemcy również mieli swoje szanse, ale ostatecznie byli bardziej skuteczni. Czy Mario Goetze zasłużenie wyrósł na bohatera? Wcześniej był krytykowany. - Strzelił najważniejszą bramkę na tych mistrzostwach. Jednak cały niemiecki zespół bardzo dobrze się zaprezentował. Siłą tej drużyny był kolektyw i szeroka ławka rezerwowych. Decydującą bramkę w niedzielnym meczu zdobył Goetze, a asystował Andre Schuerrle. Obaj byli rezerwowymi. Wcześniej strzelcowi jedynej bramki w finale dostało się za słabe występy. Jednak w niedzielę wyszła jego olbrzymia klasa. Kogo można wyróżnić w drużynie Joachima Loewa? - Oprócz bramkarza Manuela Neuera, który był bardzo pewny w swoich interwencjach, zaimponował mi Bastian Schweinsteiger. Resztkami sił walczył o każdą piłkę. Zmagał się ze skurczami mięśni, ale nie odpuszczał. Czterokrotnie rywale brutalnie powalili go na ziemię, ale ten wstawał i dalej walczył. On i Philipp Lahm we wcześniejszych turniejach byli krytykowani, ale udowodnili, że po 30-tym roku życia można wznieść się na wyżyny swoich możliwości. To może być dla nich ostatnia duża impreza. Być może Joachim Loew powinien postawić na Goetzego od początku meczu, kosztem Miroslava Klose? - Nie, zwycięskiego składu się nie zmienia. Goetze i Schuerrle wywiązali się wyśmienicie ze swoich obowiązków i nie wiadomo, jak by się zaprezentowali w podstawowym składzie. Przy okazji tego meczu wyszła klasa Loewa. Nie wiem który z trenerów postawiłby w tak ważnym meczu na niedoświadczonego Christopha Kramera, który w reprezentacji Niemiec zadebiutował w majowym meczu towarzyskim z Polakami w Hamburgu (0-0). To świadczy o wielkim zaufaniu trenera do całej kadry, a graczom daje poczucie wartości. Kilkukrotnie niemiecki zespół był krytykowany, np. po meczu w 1/8 finału z Algierią (2-1 po dogrywce). Czy w przekroju całych mistrzostw Niemcy zasłużyli na złoty medal? - Oczywiście, że tak. Niemcy przede wszystkim wyciągnęli wnioski ze swoich poprzednich dużych imprez. Dzięki efektownej grze zjednali sobie wielu kibiców, ale brakowało sukcesów. Hiszpanie triumfowali dzięki grze w tzw. tiki - takę. Włosi zdobyli tytuł poprzez żelazną defensywę i konsekwencję. Teraz Niemcy zwyciężyli dzięki ogromnej determinacji i odpowiedniemu przygotowaniu mentalnemu. Byli przygotowani na te siedem meczów. Oczywiście mieli swoje chwile słabości, ponieważ żadna drużyna nie rozegra w przeciągu miesiąca siedmiu meczów na wysokim poziomie. Jednak podopieczni Loewa potrafili przetrwać gorsze chwile. Osiem lat pracy tego szkoleniowca przyniosło efekt. Drużyna pod jego wodzą grała bardzo dobrze, ale brakowało przysłowiowej wisienki na torcie. W październiku w Warszawie reprezentacja Polski zagra z Niemcami w meczu eliminacyjnym do mistrzostw Europy 2016. Czy podopieczni Adama Nawałki mają jakieś szanse w starciu z mistrzami świata? - Na tym etapie nie można odbierać szans "Biało-czerwonym". To byłoby nie w porządku. Niemiecka kadra ma olbrzymie zaplecze i na pewno dojdzie do kilku zmian w zespole. Nie wiadomo np. czy w kadrze wciąż będzie występował Klose, ale na jego miejsce czekają już kolejni klasowi napastnicy. Oczywiście doświadczenie, jakie zdobył ten zespół w Brazylii, teraz będzie procentowało. Nie wolno jednak odbierać szans naszemu zespołowi, choć przed nim bardzo dużo pracy.