Po raz czwarty mistrzostwo świata wywalczyli Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi na ten tytuł czekali aż 24 lata. Poprzednie zdobywali w 1954, 1974 i 1990 roku. Niemcy bardzo mocno rozpoczęli turniej, pokonując Portugalię 4-0. Potem było różnie, ale podopieczni Joachima Loewa po raz kolejny zachwycili w półfinale z Brazylią. Niemcy rozgromili gospodarza imprezy aż 7-1. "Canarinhos" nigdy wcześniej w historii swoich występów na arenie międzynarodowej nie stracili tylu goli. Niemcy tworzyli prawdziwą drużynę. Świetnie w bramce spisywał się Manuel Neuer, który tylko cztery razy przepuścił piłkę do siatki, a w meczu z Algierią popisywał się fantastycznymi wyjściami poza pole karne, którymi zachwycił się cały świat. Zasłużenie odebrał Złote Rękawice dla najlepszego bramkarza turnieju. Na innych pozycjach Niemcy tez mieli wybitnych zawodników. Kapitan Philipp Lahm zaczął mistrzostwa świata jako defensywny pomocnik, ale potem wrócił na prawą stronę obrony, gdzie grał równie dobrze. Mats Hummels trzymał środek obrony, a w ćwierćfinale z Francją strzelił nawet jedynego gola, otrzymując za ten mecz noty marzeń w niemieckich mediach. Świetny turniej rozgrywali Thomas Mueller (pięć bramek i trzy asysty) oraz Toni Kroos (dwa gole i cztery asysty), a Miroslav Klose z 16 trafieniami został rekordzistą mundiali, wyprzedzając Brazylijczyka Ronalda. Nie można też zapominać o świetnym rezerwowym. Andre Schuerrle, grając zaledwie 244 minuty, zdobył trzy bramki i zaliczył jedną asystę, ale w najlepszym możliwym momencie, czyli dogrywce meczu finałowego. Mimo wszystko żaden z nich nie został najlepszym piłkarzem turnieju w Brazylii. Panel ekspertów FIFA wybrał bowiem Lionela Messiego, który wyprzedził Muellera i Holendra Arjena Robbena, choć ten dwoił się i troił w meczach swojej kadry. Argentyńczyk ciągnął "Albiceleste" za uszy w fazie grupowej, w której strzelił cztery gole, wszystkie na mistrzostwach świata w Brazylii, a potem zaliczył jeszcze asystę w wygranym 1-0 meczu 1/8 finału ze Szwajcarią. Podopieczni Alejandra Sabelli do ćwierćfinału wygrywali każde spotkanie, ale od tej fazy już im się to nie udało - w półfinale awans zapewnili sobie dopiero po rzutach karnych, a w finale ulegli Niemcom 0-1 po dogrywce, choć w nim Lionel miewał przebłyski swojego geniuszu. Messi, jeden z najwybitniejszych piłkarzy na świecie, wciąż więc pozostaje bez tytułu na mundialu i choć Argentyna pierwszy raz awansowała do finału mistrzostw od 24 lat, to powstaje pytanie, czy to był wystarczający powód, aby przyznawać mu tę nagrodę. Opinie są podzielone. "To jednak niesprawiedliwe, kiedy ktoś wygrywa coś nie dlatego, że powinien, ale ze względu na marketingowy plan" - przyznał sam Diego Maradona, który triumfował z reprezentacją Argentyny w 1986 roku. "Messi zasłużył na tę nagrodę, ponieważ grał niesamowicie. Był głównym czynnikiem, dzięki któremu udało się nam awansować do finału mistrzostw świata" - stwierdził natomiast Sabella. Prawdziwym odkrycie na mundialu w Brazylii był natomiast James Rodriguez. 22-letni Kolumbijczyk nie tylko doprowadził reprezentację swojego kraju do ćwierćfinału tego turnieju (najlepszy wynik w jej historii), to jeszcze z sześcioma gola został królem strzelców. Największy zawód sprawiła natomiast drużyna gospodarzy. Okazało się, że jej jedynym piłkarzem na naprawdę światowym poziomie jest Neymar (cztery bramki i asysta w pięciu meczach). Gdy zabrakło go w półfinale i meczu o trzecie miejsce z powodu kontuzji "Canarinhos" stracili aż 10 goli! "Fiasko! Kolejny pogrom, najgorsza defensywa, najwięcej straconych bramek na mistrzostwach świata w historii (14). Holandia zajęła trzecie miejsce i odebrała podopiecznym "Felipao" szansę na uleczenie ran po katastrofalnym 1-7 z Niemcami. To kolejny występ reprezentacji poniżej krytyki. Kończy mundial z dwoma porażkami, dwoma remisami i zaledwie trzema zwycięstwami. Liczby nie kłamią!" - skrytykował rodaków dziennikarz serwisu lancenet.com.