- Mistrzowskie mecze są niezwykle atrakcyjne, bo większość zespołów preferuje ofensywny futbol i pada wiele bramek. To jeden z najlepszych mundiali w historii. Wbrew pewnym obawom jest to bezpieczna impreza, a kibice dodają jej niesamowitego kolorytu. Widać, że wiara świetnie bawi się nie tylko na murawie, ale także na trybunach - ocenił. Medalista mistrzostw świata z Hiszpanii w 1982 roku przekonuje, że podczas aktualnego czempionatu główną rolę odgrywają również bramkarze. - W Brazylii nie widzę generalnie golkiperów, którzy nie dorośliby do rangi tej imprezy. Na wcześniejszych mundialach często bronili ludzie przypadkowi, a teraz nie dość, że takich nie ma, to jeszcze większość z nich zdecydowanie wybija się ponad przeciętność. Pozytywnie zaskoczyli mnie zwłaszcza bramkarze z Ameryki Południowej i Środkowej - przyznał. Według byłego członka sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski wszystkich przebija Manuel Neuer, który gra zdecydowanie inaczej niż większość jego kolegów po fachu. - Neuer wyprzedził bramkarską epokę. Reprezentant Niemiec ryzykuje i gra bardzo wysoko, często nawet na 30 metrze. Zastanawiam się, kiedy się pomyli, bo wreszcie musi się pomylić, ale na razie spisuje się bez zarzutu. Niewiele jednak brakowało, aby w kilku sytuacjach "obciął" się, jednak będąc na styku zdołał sięgnął piłkę głową, albo wybić ją wślizgiem. Poza tymi odważnymi wyjściami bramkarz Bayernu dobrze spisuje się na linii i potrafi wybić piłkę obiema nogami - stwierdził. W Brazylii zdecydowanie poniżej oczekiwań wypadli obrońcy tytułu, Hiszpanie, ale "Młynarz" nie ma do nich pretensji. - Ja Hiszpanów rozgrzeszam i jestem dla nich pełen szacunku. Ta drużyna zrobiła bardzo wiele dla futbolu i dzięki nim fantastycznie bawiliśmy się przez sześć lat. Coś się jednak kiedyś zaczyna i coś kończy. Teraz nadszedł kres wspaniałej reprezentacji, która wcześniej zadziwiała świat - zauważył. Były bramkarz Widzewa Łódź i FC Porto uważa, że tę drużynę i jej golkipera Ikera Casillasa nie można winić za zaprezentowaną podczas mistrzostw dyspozycję. - Ten zespół odniósł sporo sukcesów, dlatego też do Brazylii trener Del Bosque nie mógł zabrać innych zawodników. Może niektórzy pojechali za zasługi, może też szkoleniowiec powinien wybrać inny skład? To nie wina Casillasa, że ktoś go wstawił do bramki. Przecież nikt nie pójdzie i nie powie, "trenerze, nie czuję się na siłach". Wychodząc na boisko byli przekonani, że jeszcze raz dadzą radę, jednak nawał meczów w lidze, pucharach i reprezentacji sprawił, że zabrakło im czasu na regenerację - powiedział. Jeden z najlepszych polskich bramkarzy zaskoczony był natomiast manewrem Louisa van Gaala, który tuż przez zakończeniem dogrywki w ćwierćfinałowym meczu z Kostaryką zmienił bramkarza. Według niego holenderski szkoleniowiec na pewno nie działał pod wpływem emocji, tylko musiał mieć taki wariant przygotowany. - Z takim zachowaniem spotkałem się pierwszy raz. Van Gaal podjął ryzyko i chwała mu za to, bo wszystko skończyło się po jego myśli. Podejrzewam jednak, że gdyby ta roszada nie wypaliła, na jego głowę posypałyby się gromy. Holendrzy mieli jednak doskonale rozpracowanych rywali i wiedzieli, jak egzekwują "jedenastki". Zasada jest taka, że jeśli zawodnik wcześniej ją wykorzystał, to przy kolejnej próbie nie zmienia rogu. A niezależnie od tej analizy, Krul jest też lepszym fachowcem w bronieniu karnych - podsumował Józef Młynarczyk.