- Nigdy nie pomyślałbym, że będę przeżywał coś takiego - jako Brazylijczyk wystąpię w mistrzostwach świata we własnym kraju, ale w barwach innej drużyny. A do tego na inaugurację trafiam "Canarinhos". Nie mogę się już tego doczekać. Czuję się jak przed pierwszą randką - przyznał piłkarz Szachtara Donieck. Eduardo, nazywany Dudu, urodził się w Rio de Janeiro. I właśnie tam nauczył się grać w piłkę. W 1999 roku, w wieku 16 lat, dostał zaproszenie z Dinama Zagrzeb. Spakował walizki i niewiele myśląc wyjechał do Chorwacji. Trzy lata później dostał obywatelstwo tego kraju, a w 2004 roku zadebiutował w reprezentacji, wpisując się do tego na listę strzelców. Za sobą ma trzyletnią przygodę w Arsenalu Londyn, a od 2010 roku gra na Ukrainie. W 2006 roku Eduardo nie załapał się do kadry na mistrzostwach świata w Niemczech, a cztery lata temu w RPA Chorwatów zabrakło, dlatego też 31-letni zawodnik dopiero teraz zadebiutuje w mundialu. - Myślę o tym cały czas. Z dnia na dzień wzrasta napięcie, ale mam nadzieję, że wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego wszelkie nerwy znikną. Mecz przeciwko "mojej" Brazylii będzie czymś szczególnym - przyznał. Jeśli wybiegnie na murawę, spełni się jedno z jego największych marzeń. - Jak dostanę szansę zaśpiewania obu hymnów, poczuję się, jakbym miał dwa serca. Bo na co dzień można powiedzieć, że w moich żyłach płynie brazylijska krew, ale serce jest już chorwackie - zaznaczył Eduardo. 31-letni napastnik uważa, że gospodarze są wielkim faworytem turnieju. - To jednak nie znaczy, że nie możemy z nimi wygrać - zauważył. Mecz otwarcia brazylijskiego mundialu rozpocznie się w czwartek o godz. 22 czasu polskiego. Transmisja w TVP 1.Interia.pl zaprasza na tekstową relację na żywo z tego meczuTutaj znajdziesz relację na żywo na urządzenia mobilne