Od początku przygotowań do mundialu w Brazylii zorganizowano kilkadziesiąt dużych demonstracji. Największe protesty: w Sao Paulo, Rio de Janeiro i Belo Horizonte miały miejsce w czasie ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji. Ich powodem były głównie podwyżki cen biletów autobusowych. Na miesiąc przed rozpoczęciem mistrzostw Brazylijczycy wciąż nie mogą pogodzić się z ogromnymi wydatkami. - Jedno z badań wykazało, że 50 proc. społeczeństwa jest przeciwko MŚ. Gdyby wszyscy wiedzieli, co się dzieje, to zaprotestowałoby 80 proc. ludzi - uważa Antonio Carlos Costa, założyciel organizacji Rio de Paz. Na początku kwietnia ośrodek Datafolha opublikował badania poparcia dla mundialu. Obecnie tylko 48 proc. obywateli Brazylii jest zadowolonych, że ich kraj zorganizuje turniej. W 2007 roku, czyli zaraz po decyzji FIFA o jego przyznaniu, zwolennicy organizacji imprezy stanowili 78 proc. społeczeństwa. W kwietniu aktywiści dwukrotnie zebrali się z pomocą sieci społecznościowych, by protestować w centrum Sao Paulo. Za pierwszym razem zabarykadowali się w stacji metra, policja zatrzymała 56 osób. W drugiej demonstracji - 29 kwietnia - na ulice wyszło 500 osób. Doktor Cruz uważa, że mundial jest tylko katalizatorem problemów. - Trafił na transparenty jako nośnik zdradzonych oczekiwań społecznych. Politycy obiecywali stadiony, a zaraz potem poprawę transportu. Gdy okazało się, że obiekty są droższe niż zakładano, obcięli środki np. na komunikację. To doprowadza społeczeństwo do wrzenia - powiedział. - Gdy ogłoszono, że Brazylia będzie gospodarzem MŚ, rządzący bronili idei, że te wydarzenia są doskonałą okazją do rozwiązania starych i poważnych problemów. Zapewniali, że zarobione pieniądze zostaną zainwestowane w służbę zdrowia, edukację i zmniejszenie ogromnych różnic społecznych. Tak się nie stało - podkreślił Lucas Pedretti, student historii i nauk społecznych, uczestnik protestów, działacz organizacji na rzecz praw człowieka. Swoje niezadowolenie z powodu mundialu Brazylijczycy wyrażają nie tylko za pomocą demonstracji. Np. aktywiści ze wspomnianej organizacji Rio de Paz manifestowali u stóp pomnika Chrystusa w Rio de Janeiro oraz podczas wystawy na plaży Copacabana. Ich celem było zwrócenie uwagi nie tylko na wydatki, ale i problemy społeczne. - Ogromne sumy z publicznych pieniędzy zostały wydane na stadiony, które po MŚ staną się bezużyteczne. Prywatne firmy osiągają ogromne zyski, a zwykli ludzie nie mają z tego żadnych korzyści. Tysiące rodzin zostało wyrzuconych z domów, większość z użyciem przemocy, by zrobić miejsce dla spółek nieruchomości dla bogaczy. Cały ten proces odbył się przy ogromnym braku transparentności i demokracji - uważa Pedretti i zapewnia, że zamierza demonstrować także podczas MŚ w Brazylii. Niektóre protesty przynoszą jednak efekty. W 2011 roku Sergio Cabral, gubernator Rio de Janeiro, ogłosił prywatyzację Maracany. Konsekwencję tej decyzji miała być likwidacja kompleksu obok stadionu na rzecz centrów handlowych i parkingów. W mieście zebrała się grupa aktywistów, a po trzech dużych demonstracjach władze zaniechały planów, choć Maracana została sprywatyzowana. Mundial rozpocznie się 12 czerwca meczem Brazylii z Chorwacją w Sao Paulo.