Czy podziela pan pogląd, że na tych mistrzostwach dominuje ofensywny styl gry? Avram Grant: Na pewno jest teraz dużo dobrych ofensywnych zawodników. A z drugiej strony doczekaliśmy się generacji piłkarzy, w której nie ma dobrych środkowych obrońców. Brakuje ich w reprezentacji Anglii, Holandii, Argentyny. To jeden z powodów, dla których trenerzy próbują ustawienia z trzema obrońcami. A z drugiej strony doczekaliśmy się wielu graczy ofensywnych. To chyba dobrze dla piłki. Ale proszę pamiętać, że ona się bardzo zmieniła. Dziś ogromną pracę wykonują na boisku zawodnicy przednich formacji. Jeszcze przed dziesięcioma laty rozgrywający był raczej leniwy. Teraz wszyscy więcej pracują, dlatego piłka jest bardziej ofensywna. Największą niespodzianką tych finałów jest Kostaryka. Czy potrafi pan logicznie wytłumaczyć jej sukces? - I tak, i nie. Na pewno sprawiła olbrzymią niespodziankę. Jeśli prześledzi się ewolucję, jaka dokonała się w futbolu, można zauważyć jak wielu zawodników z Ameryki Południowej i Środkowej gra teraz w Europie. To jeden z powodów, dla których ich reprezentacje radzą sobie teraz o wiele lepiej niż wcześniej. Oczywiście uwaga ta nie dotyczy Brazylii i Argentyny. Kostaryka jest jednym z tego przykładów. Jej reprezentanci umieją grać w piłkę, są zdyscyplinowani taktycznie, co przynosi efekty. Robią odpowiednie rzeczy w odpowiednim czasie. Kilka drużyn europejskich, uważanych za silne, pożegnało się już z turniejem. Jest pan tym zaskoczony? - Co innego pisać o kimś, że jest silny, a co innego udowodnić swoją wartość na boisku. Choć oczywiście Anglia mnie rozczarowała, szybko żegnając się z turniejem. Tak samo Hiszpania. W jej przypadku duży wpływ na wyniki miała zmiana ustawienia drużyny. Zaczęli grać na jednego wysuniętego napastnika, czego nie robili w przeszłości. To moim zdaniem zaważyło, choć drużyna ma znakomitego trenera. Generalnie przedstawiciele europejskiego futbolu powinni pomyśleć o przyszłości i zastanowić się, co zrobić, by odnosić sukcesy. Wydaje się, że obecnie są trochę w tyle za Ameryką Południową. Dlatego, że tak wielu zawodników z tego kontynentu gra obecnie w krajach europejskich. Także w Polsce. Czyli mistrzem świata zostanie drużyna z Ameryki Południowej? - Niemcy też mogą być groźni. Obecne mistrzostwa są podobne do tych z 2006 roku. Też nie ma zdecydowanego faworyta. Przed czterema laty w RPA od początku było wiadomo, że Hiszpania jest lepsza od reszty, mimo że przegrała pierwszy mecz. Teraz takiej drużyny nie widzę. Może okaże się nią jedna z tych mających w składzie prawdziwą supergwiazdę, jak Neymar czy Messi. Który lepszy? - Messi to fantastyczny zawodnik, gra bardzo dobrze. Obaj są kreatywnymi piłkarzami, do których należy przyszłość futbolu. Teraz wszyscy takich szukają. Bo to oni na końcu wygrywają mecze. W przeszłości występował pan w finale Ligi Mistrzów z Chelsea. Jak ocenia pan obecną sytuację w tym klubie? - Musimy poczekać z oceną. Chelsea miała bardzo zły sezon. Tak pod względem wyników, jak i stylu gry. Ale to klub z ogromnym potencjałem i pieniędzmi. Najbliższy sezon będzie dla niego bardzo ważny. Czy to prawda, że był pan kiedyś jednym z kandydatów na trenera reprezentacji Polski? - To tylko plotki. Nikt nigdy na ten temat ze mną nie rozmawiał. A czy w przyszłości taka propozycja by pana interesowała? - Mój ojciec urodził się w Polsce i zawsze mi powtarzał: "Nigdy nie mów nigdy" Zobacz terminarz, wyniki i plan transmisji w TVP