Na pomeczowej konferencji Scolari choć nie tryskał humorem, to nie był także w minorowym nastroju. "Nie graliśmy źle, ale pierwsza bramka padła tak szybko, że wstrząsnęła zespołem. Nie wiem, czy to nie był błąd sędziego" - powiedział szkoleniowiec oceniając sytuację, gdy Arjen Robben został sfaulowany przed polem karnym, ale sędzia podyktował "jedenastkę" wykorzystaną przez Robina van Persiego. Scolari uważa, że pretensje do piłkarzy, jakie coraz głośniej słychać w Brazylii, nie są uzasadnione. "Powinni być docenieni za ciężką pracę, za to, czego dokonali" - zaznaczył. 65-letni szkoleniowiec potwierdził też, że nie zamierza składać dymisji. "Mój los jest w rękach kierownictwa federacji piłkarskiej. To ona postanowi, czy będę kontynuował pracę z reprezentacją, czy nie. Na ten temat nie mam zamiaru dyskutować z mediami" - dodał. Prezes brazylijskiej federacji piłkarskiej Jose Maria Marin od porażki z Niemcami 1-7 nie wypowiadał się na temat przyszłości trenera reprezentacji. Przed rozpoczęciem turnieju przyznał jednak, że wyniki nie będą miały na to wpływu. Obecnie brazylijskie media coraz głośniej domagają się dymisji Scolariego, który jest - ich zdaniem - sprawcą największego blamażu w historii futbolu w tym kraju. Kto wygra? Argentyna, czy Niemcy? Decyduj! Już teraz zapraszamy na najszybszą relację tekstową z finału mundialu!