Wypowiadając się tuż przed ogłoszeniem przez FC Barcelona, że doszła do porozumienia z Liverpool FC w sprawie transferu Urugwajczyka, Alejandro Balbi z rozgoryczeniem przyjął decyzję FIFA, która odrzuciła apelacje zarówno samego zawodnika, jak i urugwajskiej federacji dotyczące nałożonych sankcji. Suarez został ukarany czterema miesiącami bezwzględnej dyskwalifikacji, zakazem występu w dziewięciu meczach reprezentacji i grzywną w wysokości 66 tysięcy funtów. Oznacza to, że Urugwajczyk w tym czasie nie może grać w meczach, a nawet uczestniczyć w treningach, zarówno w klubie, jak i kadrze, a także brać udziału w akcjach organizowanych przez swojego pracodawcę - ta kara będzie nadal obowiązywać, mimo transferu do Barcelony. "Mamy nadzieję, że uda nam się cofnąć te sankcje, które są drakońskie, totalitarne i faszystowskie" - powiedział Balbi na antenie radia Cope. "Zostało naruszone prawo piłkarza do wykonywania swojej pracy. Zawieszenie na dziewięć meczów może wydawać się przesadzoną karą, ale mówimy tu przede wszystkim o braku możliwości oglądania meczów, trenowania czy świadczenia pracy" - dodał adwokat. Chociaż Suarez początkowo zaprzeczył, że podczas spotkania z Włochami na mistrzostwach świata ugryzł Cheillieniego, to później publicznie przeprosił obrońcę Juventusu, który przyjął przeprosiny, stwierdzając, że nałożone sankcje są za surowe. "Luis zrozumiał swój błąd, ale zobaczyliśmy, że dla FIFA przeprosiny to nie jest istotny czynnik. Wiedzieliśmy, że światowa federacja może podtrzymać swoją karę, bo to korporacja. Nie poddajemy się jednak, zwrócimy się teraz do Międzynarodowego Trybunały ds. Sportu, wykorzystując przysługującą nam ścieżkę prawną" - stwierdził Balbi.