Wieczorem po półfinałowej klęsce na ulicach Belo Horizonte było spokojnie. Za to w Sao Paulo doszło do kilku incydentów. Rozwścieczeni kibice podpalili w trzech miejscach 25 autobusów, z czego aż 20 doszczętnie spłonęło. Około godziny 20.00 transport autobusowy w mieście został praktycznie sparaliżowany, ponieważ firmy nim zarządzające zaczęły wycofywać znajdujące się na trasach autobusy w obawie przed kolejnymi zniszczeniami. Poza tym we wschodnich dzielnicach doszło do rabunków w kilka sklepach. W środę rano w mieście było już spokojnie. W Rio de Janeiro bandyci napadli na autobus, ale natychmiast zostali aresztowani przez interweniującą policję. To wyjątkowo... łagodna reakcja po kompromitacji reprezentacji Brazylii, biorąc pod uwagę jej rozmiary i gorący temperament miejscowych kibiców. Soraya Lauand, dziennikarka stacji RIT TV, w środowe przedpołudnie przeprowadzała sondę na reprezentacyjnej ulicy Sao Paulo - Avenida Paulista dotyczącą wtorkowego meczu. "Wszyscy są smutni, bardzo przygnębieni tą klęską, ale nie ma w nich agresji" - powiedziała. Brazylijczycy bardzo przeżywają porażkę swojej reprezentacji. Nadal są w szoku. Dopiero oswajają się z tym, czego doświadczyli. Nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z tak upokarzająca klęską, więc dopiero uczą się z tym żyć. Porażka z Urugwajem na Maracanie w 1950 r. (przekreślająca szanse Brazylii na mistrzostwo świata), uważana za największą narodową tragedię, wydaje się dziś niewinnym wynikiem. Od wczoraj synonimem narodowej klęski jest już Mineirao (nazwa stadionu w Belo Horizonte), a nie obiekt w Rio de Janeiro. Najgorsze jeszcze przed reprezentacją Brazylii. Sobotni mecz o trzecie miejsce w mistrzostwach będzie dla niej znacznie trudniejszy, niż mogłoby się wydawać. Drużyna ma szansę zrehabilitować się, choć tylko częściowo, po hańbiącej porażce. Jeśli jednak ich reprezentacja znów przegra, czego absolutnie nie można wykluczyć, konsekwencje tej porażki, czyli zachowanie kibiców, mogą okazać się nieobliczalne. Niemal na pewno będzie ona też oznaczała utratę szans na reelekcję pani prezydent Dilmy Rousseff w jesiennych wyborach. Za półtora miesiąca w telewizji ruszy kampania wyborcza. Opozycja wykorzysta ją na zadawanie niewygodnych pytań, nie tylko związanych z klęską "Canarinhos", ale też dotyczących gigantycznych sum, które w tajemniczych okolicznościach znikały przy realizacji poszczególnych projektów związanych z mistrzostwami. Paradoksalnie, choć Rousseff nie ma z nimi bezpośredniego związku, pewnie pierwsza za nie zapłaci w wyborach. Sobotni mecz o trzecie miejsce w mistrzostwach będzie więc prawdziwym wyzwaniem nie tylko dla piłkarzy reprezentacji Brazylii. Z Sao Paulo Dariusz Kurowski