Polacy prowadzili czterema bramkami 24-20, ale w samej końcówce stracili dwa gole i zrobiło się bardzo nerwowo. Macedończycy mieli piłkę, ale Polacy zdołali się wybronić i po dwóch spotkaniach mają na koncie cztery punkty. - Jeśli ktoś obstawił naszą wygrana jedną bramką, to w ostatniej chwili nieźle się wzbogacił. Prawda jest jednak taka, że my nie chcemy wygrywać w taki sposób, bo to kosztuje nas za wiele nerwów. Proszę mi wierzyć, że wolałbym wygrać 10 bramkami i teraz spacerkiem iść do szatni - podkreśla Lijewski. - Po takim meczu jestem wycieńczony. Mam chrypę i zostawiłem na parkiecie zdrowie, jak zresztą wszyscy chłopcy - dodaje reprezentant Polski. We wtorek Polacy zagrają z Francuzami, którzy też wygrali dwa spotkania. - To będzie najłatwiejszy mecz - zaskakuje Lijewski. - Oni są faworytami, a my już plan minimum wykonaliśmy. Tak naprawdę, to największym przeciwnikiem nas jesteśmy my sami. Możemy z każdym walczyć jak równy z równym, ale wrogiem są nasze głowy. Musimy sobie w nich wszystko poukładać. Z Krakowa Piotr Jawor