We wcześniejszych meczach Daszek potrafił zepsuć najprostszą sytuację. Nie wykorzystał kilku kontr i część kibiców apelowała, by jak najczęściej przebywał na ławce rezerwowych. Tymczasem z Białorusią rzucał na bramkę pięć razy i zdobył pięć goli!. Dzięki stuprocentowej skuteczności należał do najlepszych graczy. - Dopóki wygrywaliśmy, to za słabsze mecze byłem rozgrzeszony. Od dziś liczę jednak, że będzie lepiej - podkreśla Daszek. Dzięki wygranej Polacy są ciągle w grze o półfinał mistrzostw Europy. By awansować, muszą pokonać w środę Chorwatów. - Wykonaliśmy łatwiejszą część planu, ale teraz przed nami trudniejszy przeciwnik. Wiemy, o co walczymy. Z Białorusią zagraliśmy agresywnie w obronie i to pomogło. Podobnie powinniśmy spisać się z Chorwacją - uważa Daszek. Polacy w środę w Krakowie zagrają o godz. 20:30. Wcześniej na parkiet wyjdą zawodnicy Norwegii i Francji, którzy również walczą o wejście do strefy medalowej. Czy w tej sytuacji Polacy będą śledzili przebieg tego spotkania? - Na pewno ciężko będzie się od tego odciąć. Nie wolno nam się jednak tym rozkojarzyć - podkreśla Daszek. Z Krakowa Piotr Jawor