Jurecki wyrasta na najważniejszą postać zespołu. Po boisku chodzi nabuzowany jakby wypił wiadro kawy, a kolejnymi akcjami podrywa zespół. Zagrzewa także publiczność, a jak trzeba, to również skrytykuje kolegów. Po przegranej z Norwegią nazwał siebie i zespół panienkami. - Czasem aż za mocno mówię, co myślę, ale w każdej kadrze potrzebna jest osoba, która opieprzy i pochwali drużynę. Przecież nie możemy grać jak panienki, musimy zrzucić sukienki z meczu z Norwegami i grać z jajami - podkreśla Jurecki i dodaje, że zawsze miał podobne nastawienie: - Nie patrzę jednak, by być liderem, ale na zwycięstwa. Zresztą od początku gry w kadrze potrafiłem "zrąbać" starszych kolegów - przyznaje. Takie podejście na pewno przyda się Jureckiemu w środowym meczu z Chorwacją. Jeśli Polacy wygrają, awansują do półfinału mistrzostw Europy. - Z nimi często gramy o wielką stawkę i tak będzie tym razem. Mamy w tym zespole wielu znajomych, ale przez 60 minut na parkiecie będziemy wrogami i oni na pewno się przed nami nie położą - uważa. Jurecki nie ma jednak wątpliwości, że Polacy również dadzą z siebie wszystko. - Ja np. czasem czuję zmęczenie. Czasem odcina mi tlen, ale wtedy siadam na ławce 2-3 minuty i znów mogę grać - uśmiecha się. Mecz Polska - Chorwacja w środę o godz. 20:30. Relacja w Interii. Z Krakowa Piotr Jawor