Polska - Norwegia zobacz zapis relacji LIVE! Tu znajdziesz relację na urządzenia mobilne! Polscy piłkarze ręczni są mistrzami Europy w komplikowaniu sobie życia. Po porażce z Norwegią 28-30 udział w półfinale już nie jest taki oczywisty i by awansować do najlepszej czwórki trzeba koniecznie wygrać dwa kolejne mecze: z Białorusią (poniedziałek, godz. 20:30) i Chorwacją (środa, godz. 20:30). Pierwszy mecz drugiej rundy był wielką niewiadomą dla Polaków. Nie wiadomo było, czy "Biało-czerwoni" nie wypadną z meczowego rytmu, a wiadomo było, że są małe szanse, by powtórzyli taki mecz, jak z Francją. Zagadką był też przeciwnik. Norwegia to na razie czarny koń turnieju, grając młodym składem wygrała z Chorwacją, bez fajerwerków, ale żelazną obroną zapracowała na swoje cztery punkty w fazie głównej. Pierwsze minuty dały częściową odpowiedź na te pytania. Norwegia grała swoje, nie zeszła poniżej poziomu z eliminacji. A Polacy nie zbliżyli się do swojego poziomu z meczu przeciwko Francji. Najgorsze było to, że nie działała polska obrona. Zepsuła się. Nastąpiła awaria i Norwegowie korzystali z tego skwapliwie. Aż 11 bramek w pierwszej połowie zdobyli po rzutach z drugiej linii. I były to czyste pozycje z odległości mniejszej niż dziewięć metrów, więc Sławomir Szmal oswajał się z rolą firanki. Aż sześć bramek dla rywali rzucił Espen Lie Hansen, zawodnik austriackiej Bregencji, a przecież ta liga i ta drużyna to nie jest europejska czołówka. Do Austrii trafił z francuskiej Dunkierki, co może oznaczać, że w mocniejszej lidze sobie nie poradził. A nas karał raz za razem. Dopóki w ataku polskie akcje wyglądały dobrze lub bardzo dobrze, to byliśmy na prowadzeniu. Ale gdy awaria dopadła i ofensywę, szybko wynik się posypał. W 10. minucie wygrywaliśmy 6-3, w 16. jeszcze 8-7. A potem proste błędy, straty i Norwegia zaczęła prowadzić, w 26. minucie nawet 15-12. Żeby nie uciekli za bardzo, postarali się Polacy w końcówce. Szmal obronił karnego, gole Michała Daszka, Krzysztofa Lijewskiego i Karola Bieleckiego pozwoliły schodzić do szatni tylko z jednobramkową stratą (15-16). Szansa na zwycięstwo była nadal ogromna, tym bardziej, gdy się wspomniało mecze z Serbią i Macedonią, w których "Biało-czerwoni" też większość meczu spisywali się, delikatnie mówiąc, przeciętnie. Ale początek drugiej połowy nie nastroił kibiców optymistycznie. Norwegowie szybko wrócili na trzybramkowe prowadzenie, nasza obrona nadal była ospała, a w ataku grę ciągnął tylko Michał Jurecki. W 41. minucie "Dzidziuś" tak walczył o piłkę, że wypadł za bandy reklamowe. Tak naładowany młodszy z braci Jureckich spokojnie mógłby zostać bohaterem filmu pt.: "Boisko to za mało...". Ale piłka ręczna to nie film i sam "Dzidziuś", choćby jest cudownym dzieckiem, to sam meczu nie wygra. Gdy z doraźną pomocą spieszył mu Karol Bielecki i Sławomir Szmal broniąc trzy rzuty, to Polacy dochodzili na jedną bramkę. A za chwilę Norwegowie znów odskakiwali na trzy. Jak? Bombami z drugiej linii. Apatyczna obrona i chaos w ataku zapowiadały znowu niesamowite emocje w końcówce, ale tych elementów nie udało im się wyeliminować aż do końca. Norwegowie cały czas utrzymywali prowadzenie 1-2 bramek. Łatwość, z jaką rzucał zaledwie 21-letni Sander Sagosen była imponująca. 100 sekund prze końcem Norwegia prowadziła jednym golem 29-28 i nadzieje przedłużył nam Michał Szyba. Ale karnego wykorzystał Karl Robin Tonnesen i mieliśmy 70 sekund, by odrobić dwubramkowe prowadzenie. Zadanie niewykonalne nawet dla takich mistrzów horrorów, jak Polacy i trzeba było przełknąć bardzo gorzką pigułkę. Norwegowie wygrali 30-28 i wzięli bardzo udany rewanż za pamiętny mecz w Zadarze w 2009 roku zakończony rzutem Artura Siódmiaka. W poniedziałek Polacy zagrają z Białorusią, a w środę z Chorwacją. Grupa I ME w piłce ręcznej: Polska - Norwegia 28-30 (15-16) Polska: Szmal - Bielecki 10, M. Jurecki 9, Szyba 3, Syprzak 2, Daszek 2, Lijewski 2, Krajewski, Wiśniewski, Konitz, Chrapkowski, Grabarczyk, Gliński, Wyszomirski. Norwegia: Christensen - Hansen 8, Tonnesen 6, Jondal 5, Bjornsen 4, Sagosen 4, Reinkind 1, Myrhol 1, O’Sullivan 1, Mamelund, Kristensen, Hykkerud, Erevik, Gullerud. Kary: Polska - 8 min., Norwegia - 10 min. Z Krakowa Leszek Salva