Mecz o półfinał ME! Polska - Chorwacja zapis relacji NA ŻYWO. Kliknij! Jesteśmy też na urządzeniach mobilnych. Dołącz!Sprawdź sytuację w polskiej grupie! W bitwie o finał zmierzą się Norwegowie z Niemcami i Hiszpanią z Chorwacją. Obydwa mecze w Kraków Arenie, w piątek. Również w piątek, tyle że we Wrocławiu Polska zagra ze Szwecją o 7. miejsce (godz. 16), a Francja z Danią o 5. lokatę (godz. 18:15). Ciśnienie przed meczem wśród kibiców było przeogromne. Jeśli choć jego cząstka przeniosła się na drużynę, to tylko w ten sposób można tłumaczyć to, co się działo od początku meczu. Gdybyż dało się, jak w dekoderach, zatrzymać ten mecz i rozpocząć jeszcze raz, to przycisk "restart" by się wytarł. Wydaje się, że największa krzywdę Polakom zrobili Norwegowie. Po pierwsze, że wygrali z nami. Po drugie, wygrali z Francją i zapewnili sobie awans do półfinału, a my dzięki temu, by iść w ich ślady mogliśmy nawet przegrać trzema golami... A jak Polak nie musi czegoś zrobić, to nie zrobi... To karkołomne tłumaczenie, ale i tak mniej głupie niż to, co zrobiła polska drużyna. Dramat, katastrofa, paraliż, żenada. W najważniejszym meczu turnieju Polacy nie zagrali, nie pokazali nic. Opisywanie tego, co się widziało nie ma sensu. Błędy są rzeczą ludzką, ale powtarzać je raz za razem, to już głupota. A gdy wiadomo, o jaką stawkę idzie gra, to już sabotaż. Pierwszy gol w meczu w 10. minucie. Bramkarz Chorwacji po pierwszej połowie 47 procent skuteczności. Przestrzelone dwa karne. Tragiczny Michał Jurecki, beznadziejni pozostali. Karol Bielecki to jedyny zawodnik, który w pierwszej połowie podtrzymywał naszą gasnącą z każdą chwilą nadzieję. Jeśli ktoś miał nadzieję, że coś się zmieni po przerwie, to powiedzieć, że się rozczarował, to nic nie powiedzieć. Pierwszego gola po przerwie udało się zdobyć jeszcze później niż na początku spotkania - pierwsze 10 minut przegraliśmy 0:8, a Michał Daszek trafił w 41. Ale było wtedy 11:23... Przed meczem większość uznawała za nierealny scenariusz, w którym Chorwacja, żeby awansować do półfinału, musi wygrać różnicą 11 goli. Ten scenariusz zrealizował się w 37. minucie przy prowadzeniu 21:10. Kwadrans przed końcem przegrywaliśmy 13:30 i krzesło, na którym staliśmy na szubienicy zostało już spod nas wykopane. Reszta to były podrygi w agonii. Wszystko, co można o tym meczu powiedzieć lub napisać, nie nadaje się do cytowania lub napisania. W kluczowym dla polskiego handballu dniu, wyszło wszystko co złe. Wyszły lata zaniedbań. Polacy nie przeciwstawili Chorwatom nic. Byli stremowani jak dziecko przed pierwszą komunią. Okazało się, ze nie byli przygotowani psychicznie do tego wydarzenia. Nie mieli pewności siebie, a nie mieli jej dlatego, że przez ostatnie lata jechali na spontaniczności i ambicji. Przez trzy i pół roku pracy trenera Michaela Bieglera polska drużyna nie wypracowała swojego stylu, sposobu gry. Dzisiejszego wyniku nie da się wytłumaczyć tym, że to nie był nasz dzień. Dzisiejszy wynik to efekt tego, co się działo z polską drużyną przez ostatnie lata. Jaki to wynik? Polska przegrała 23:37. Różnicą 14 goli. Najwyżej od lat. I w piątek zagra tylko o 7. miejsce na mistrzostwach Europy, które organizuje. Z Krakowa Leszek Salva POLSKA - CHORWACJA 23-37 (10-15) POLSKA: Szmal, Wyszomirski - Lijewski, Krajewski 3, Bielecki 4, Wiśniewski 3, M. Jurecki 1, Konitz 1, Grabarczyk, Gliński 2, Syprzak 1, Daszek 4, Gębala, Łucak, Szyba 3, Chrapkowski. CHORWACJA: Stevanović, Alilović - Marić 7, Duvnjak 1, Kopljar 3, Gojun, Horvat 5, Karacić, Kozina, Strlek 11, Cupić 4, Kovacević, Mamić, Sebetić 2, Slisković 4, Cindrić.