Kliknij, aby zobaczyć zapis relacji NA ŻYWO z meczu Polska - Białoruś! Tutaj znajdziesz zapis relacji NA ŻYWO na urządzenia mobilne Ten mecz z wielu powodów był modelowy. Dobry początek, skuteczność w ataku, niezła obrona, świetny bramkarz i do tego ważne role odgrywali ci, którzy wcześniej nie błyszczeli. Pierwszych kilka bramek było autorstwa leworęcznego duetu Michał Szyba - Michał Daszek. Z sześciu pierwszych goli trzy zdobył Daszek, dwa Szyba, do tego panowie wymieniali się asystami. Gole rzucał Piotr Chrapkowski, specjalista od gry w obronie, którego wielki możliwości ofensywne nie są wykorzystywane ani przez trenerów kadry, ani w klubie. Za chwilę dołączył Michał Jurecki, który tylko do przerwy trafił aż sześć razy. A jeśli dodamy do tego 35 procent skuteczności w bramce Sławomira Szmala i doskonałe wykorzystywanie w ataku Kamila Syprzaka (trzy gole z koła), to wiadomo było, że nic złego nam się stać w tym meczu nie może. Żeby sprawiedliwości stało się zadość, trzeba wspomnieć o arcyważnym wydarzeniu. W 60-70. sekundzie meczu, przy pierwszym ataku Białorusinów, kontuzji nogi wykluczającej z dalszej części meczu doznał Siarhei Rutenka. Filar, motor i serce białoruskiej drużyny. Jego gra, to jakieś 70 procent wartości zespołu, jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w piłce ręcznej XXI wieku, sześciokrotny triumfator Ligi Mistrzów. Rutenka dla Białorusi to jak M. Jurecki dla Polski albo Nikola Karabatić dla Francji. W meczowym protokole statystycy zaliczyli mu tylko 12-sekundowy występ. Bez niego Białorusini trzymali się przez kwadrans. Wtedy Polacy wygrywali tylko 10-9 i zaczęli odjeżdżać. Lekko, łatwo i przyjemnie. Już do przerwy wygrywali 19-13, a mogli wyżej. Gdy po przerwie - w ramach oprawy muzycznej meczu - puszczono kawałek Elektrycznych Gitar z tekstem "Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy", można było zacząć wątpić, czy słowa piosenki nie oddają stanu umysłu kibiców. Mówiąc wprost, czy nie powariowaliśmy, widząc Polaków wygrywających pewnie, łatwo, wysoko, po prostu ładnie. Konferansjer puszczał wesołe kawałki i publika (daleka od kompletu, niestety) śpiewała sobie momentami jak u cioci na imieninach. No ale skoro nie było innych zmartwień, to piłkarsko-ręczny piknik trwał w najlepsze. W 42. minucie Polska wygrywała dziewięcioma golami (25-16) i zanosiło się na najnudniejsze 20 minut meczu Polaków na tym turnieju. Ale to nie jest, broń Boże, wyrzut. Chwilo trwaj! Oby tak częściej! Choć o tym, że to nie piknik przypomnieli sami kibice skandując: "Polacy, chcemy mistrzostwa!" Trener Michael Biegler oszczędzał Krzysztofa Lijewskiego, który w pierwszej połowie grał tylko 10 minut, a w drugiej nie wyszedł wcale. To dlatego, że jak się okazało, w meczu z Norwegią "Lijek" grał na blokadzie, bo ma kontuzję nogi. Ogrywali się Jakub Łucak, Maciej Gębala, Piotr Wyszomirski i Bartosz Konitz. Wynik w końcówce leciał na łeb na szyję, z dziesięciu goli przewagi zrobiło się - pięć minut przed końcem - tylko pięć, ale i tak zanosiło się na spokojną końcówkę. Polska wygrała 32-27. Wygrana z Białorusią to bardzo ważny, ale dopiero pierwszy z dwóch kroków, które trzeba zrobić na drodze do półfinału. W środę o 20.30 w Tauron Arenie Kraków Polacy zagrają najważniejszy mecz tego turnieju - jeśli wygrają z Chorwacją, to awansują do półfinału. Grupa I ME: Polska - Białoruś 32-27 (19-13) Polska: Sławomir Szmal, Piotr Wyszomirski - Michał Jurecki 9, Michał Szyba 6, Michał Daszek 5, Kamil Syprzak 3, Karol Bielecki 2, Piotr Chrapkowski 2, Piotr Grabarczyk 2, Adam Wiśniewski 2, Przemysław Krajewski 1, Maciej Gębala 0, Rafał Gliński 0, Bartosz Konitz 0, Krzysztof Lijewski 0, Jakub Łucak 0. Białoruś: Wiaczasław Sołdatenko, Alieksiej Kiszoł - Siarhiej Szyłowicz 6, Barys Puchowski 5, Andriej Jurynow 4, Artiom Karałek 4, Uładzisław Kulesz 4, Aleksiej Chadkiewicz 3, Maksim Baranow 1, Dmitrij Nikulenkow 0, Aleksander Pacykailik 0, Siarhiej Rutenka 0, Aleksander Titow 0. Sędziowali: Santos, Fonseca (Portugalia). Widzów 14 000. Z Krakowa Leszek Salva Sprawdź sytuację w "polskiej" grupie!