Na rozpoczynające się w piątek mistrzostwa Europy kibice piłki ręcznej w Polsce czekali prawie 10 lat. Dlaczego nie dłużej, skoro polska nazwa tej dyscypliny - szczypiorniak - pochodzi z czasów pierwszej wojny światowej? Dlatego, że przed Bogdanem Wentą polska piłka ręczna była na równi z cymbergajem, krykietem i curlingiem. Od tego ostatniego była chyba nawet niżej, bo transmisje telewizyjne z puszczania garnków po lodzie można było obejrzeć w czasie transmisji z zimowych igrzysk. A piłki ręcznej nie było nigdzie. Kluby na arenie międzynarodowej nie istniały. Piłka ręczna żyła wspomnieniami czasów prehistorycznych - brązowymi medalami mistrzostw świata (1982) i igrzysk w Montrealu (1976). Po mistrzostwach Europy w Słowenii w 2004 roku, gdzie Polska zajęła ostatnie, 16. miejsce, trenerem reprezentacji został Bogdan Wenta. I w dużym uproszczeniu można stwierdzić, że to dzięki niemu oraz grupie fantastycznych zawodników polska piłka ręczna wyszła z bagna, ciemności, z niebytu. 10 lat temu reprezentacja nie miała w czym grać, nie miała gdzie grać i nie miała o co grać. Zawodnicy protestowali na zgrupowaniach przeciwko władzom Związku, a ówczesny prezes tego Związku mówił, że on się z protestem solidaryzuje... Za retransmisje telewizyjne o 1 w nocy w niszowej telewizji o śladowej oglądalności kluby płaciły ciężkie pieniądze. Dlatego rozpoczynające się w piątek mistrzostwa Europy, których Polska jest gospodarzem, to zjawisko niewyobrażalne i dla fanów tej dyscypliny po prostu cudowne. Do polskiego Euro biało-czerwoni przystępują jako aktualni brązowi medaliści mistrzostw świata, a w dorobku mają jeszcze jeden taki medal z Chorwacji (2009) i srebro z Niemiec (2007). Udział w mistrzostwach Europy nad Wisłą będzie dla reprezentacji Polski dwunastym występem na 13 wielkich turniejów w ostatnich 10 latach (zabrakło ich tylko na igrzyskach w Londynie w 2012 r.). Do tego mamy w Polsce dwa kluby rangi europejskiej, które od lat występują w Lidze Mistrzów, a Vive Tauron Kielce dwukrotnie zajmowało trzecie miejsce w Europie. Nad Wisłę przyjeżdżają grać zawodnicy z wielu krajów, nie tylko z Rosji czy Białorusi, jak to bywało 10 lat temu, ale też z Niemiec, Hiszpanii, Skandynawii czy Bałkanów. O trenerach nie wspominając. Regularnie prowadzone są transmisje telewizyjne ze spotkań polskiej ligi i Ligi Mistrzów. A w polskiej lidze, która ma poważnego sponsora w postaci PGNiG, coraz więcej klubów korzysta z nowoczesnych hal na kilka tysięcy widzów i w coraz większej ich liczbie frekwencja ma wyraźną tendencję rosnącą. Pod tym względem Polska piłka ręczna nie ma się czego wstydzić w Europie i choć powodów do narzekań na pewno znalazło by się bardzo dużo, to jednak start naszych mistrzostw Europy nie jest chyba odpowiednim czasem do takich dyskusji. Reprezentacja Polski prowadzona przez trenera Michaela Bieglera jest jednym z faworytów turnieju. Po erze Bogdana Wenty niemiecki szkoleniowiec przebudowuje - lepiej lub gorzej - drużynę narodową. Wprowadził nowych, często młodszych zawodników, którzy zapewne pod względem umiejętności czy charyzmy ustępują "Orłom Wenty", ale nie sposób nie zauważyć, że spisują się coraz lepiej i ostatnio zdobyli brąz mundialu w Katarze. CZYTAJ DALEJ. DLA KOGO ME 2016 BĘDZIE WYJĄTKOWE? KLIKNIJ! Autor: Leszek Salva