W Gdańsku Rosjanie, którzy jeszcze nie wygrali, rywalizowali z Węgrami. Faworytami byli podopieczni trenera Talanta Dujszebajewa, którzy w pierwszym spotkaniu pokonali mocnych Czarnogórców 32-27. Ale to Rosjanie lepiej zaczęli. Po 15 minutach wypracowali sobie dwubramkową przewagę i prowadzili 7-5. Chwilę potem za ostrą grę dwóch zawodników "Sbornej" powędrowało na ławkę kar. Węgrzy nie wykorzystali okazji i po kilku kolejnych akcjach było już 8-6. Rosjanie nie zwalniali tempa, a zaskoczeni ich agresywną postawą Węgrzy tracili kolejne bramki. Po czterech minutach było 11-7, a Dujszebajew poprosił o czas. I choć przełamali niemoc (siedem minut bez bramki), to kolejne dwie dołożyli Rosjanie. Drugą część lepiej zaczęli faworyci, którzy błyskawicznie zdobyli cztery bramki, a stracili tylko jedną. W dodatku rzut karny obronił Laszlo Bartucz i sytuacja zaczęła wracać do normy. Ale tylko na chwilę, bo w kolejnych akcjach Rosjanie pokazali, że porażka z Duńczykami była tylko wypadkiem przy pracy. Poddenerwowani Węgrzy nie składali jednak broni. Rzucili trzy bramki z rzędu i na osiem minut przed końcem ich sytuacja była dużo lepsza. Na minutę przed końcem całkowicie pogubili się Rosjanie, którzy tracili kolejne bramki. Na 10 sekund przed końcem, przy stanie 27-26 o czas poprosił trener Węgrów. Piłka była po stronie Rosjan, którzy jednak popełnili błąd i w ostatniej sekundzie meczu Węgrzy mieli rzut wolny. Do piłki podszedł ich najlepszy zawodnik - Laszlo Nagy, ale trafił w mur. Rosjanie wpadli w szał radości! Węgrzy ze spuszczonymi głowami zeszli do szatni, choć końcówka w ich wykonaniu mogła się podobać. Grupa D: Rosja - Węgry 27-26 (14-10) Zobacz sytuację w tabeli grupy D! We Wrocławiu, gdzie rywalizuje grupa C, jedni z faworytów do złota Hiszpanie zremisowali ze Słoweńcami, którzy na otwarcie turnieju minimalnie przegrali ze Szwedami 21-23. Jeśli w poniedziałek ponieśliby drugą porażkę z rzędu, ich szanse na awans do kolejnej rundy bardzo by spadły. Znakomicie rozpoczęli wtorkowe spotkanie. Grali uważnie w defensywie i postawili na kontrataki. Po kilku takich akcjach prowadzili najpierw 4-1, a później 5-2. Zagubieni Hiszpanie próbowali różnych rozwiązań, ale nie mogli przedrzeć się przez dobrze funkcjonującą obronę strefową Słoweńców. W 21. minucie rzut niczym Artura Siódmiaka dał Słoweńcom 11. bramkę. Przez całe boisko piłkę rzucił Luka Zviżej, a mniej utytułowani gracze odskoczyli naszpikowanej gwiazdami Hiszpanii na cztery punkty. Genialnie w bramce spisywał się też Matevz Skok, który raz po raz wygrywał pojedynki z hiszpańskimi skrzydłowymi. Nie pomylił się natomiast Jorge Maqueda i było 12-9. Na dwie sekundy przed końcem pierwszej części Hiszpanie mieli rzut karny, ale znów świetnie zachował się bramkarz Słowenii, który obronił rzut z siedmiu metrów i na przerwę schodził z kolegami przy prowadzeniu 13-10. I choć druga część zaczęła się lepiej dla Hiszpanów, to Słowenia wciąż marzyła o triumfie. Walczyła twardo w obronie, szukała najprostszych metod i jak się okazywało - to długo wystarczało na podopiecznych Manolo Cadenasa. Do czasu, bo w końcu z siedmiu metrów trafił Valero Rivera i Hiszpanie wyrównali. O czas poprosił Veselin Vujović, bo sytuacja zaczęła wymykać się Słoweńcom spod kontroli. Na dziesięć minut przed końcem był remis 20-20, co zapowiadało nerwową końcówkę. Na pięć minut przed końcem w lepszych nastrojach byli Słoweńcy. Prowadzili dwiema bramkami, ale nie zatrzymali ataku Joana Canellasa i znów zrobiło się nerwowo. Dean Bombacz dał jednak kolegom chwilę oddechu i trafił na 24-22. Emocji nie brakowało do samego końca. Kontaktową bramkę rzucili Hiszpanie. Popełnili jednak faul w ataku i ostatnia akcja miała należeć do Słoweńców. Na 45 sekund przed końcem prowadzili jednym trafieniem, a o czas poprosił Vujović. Na nic zdały się ustalenia, bo Słoweńcy w ostatniej akcji stracili piłkę, a z kontrą ruszył Cristian Ugalde, który trafił do siatki, a w dodatku sfaulował go Vid Kavticznik, który został ukarany czerwoną kartką i wyleciał z boiska. Słoweńcy mieli jeszcze kilka sekund, rzucili się do ataku, a tym razem Gideon Guardiola... wyleciał z boiska. Słoweńcy nie zdążyli jednak zdobyć zwycięskiej bramki i po pasjonującym meczu zremisowali z Hiszpanami 24-24. Grupa C: Słowenia - Hiszpania 24-24 (13-10) Zobacz sytuację w tabeli grupy C