Co? Gdzie? Kiedy? Bądź na bieżąco i sprawdź Sportowy Kalendarz! Kraków może nie jest zasypany banerami z logo imprezy, ale trudno ich nie zauważyć. Znajdują się przy najważniejszych ulicach w mieście, ale też np. przy nowohuckich szkołach. Gdy jesteś w okolicach Tauron Areny Kraków, nie ma wątpliwości, że to właśnie tu rozgrywana jest ważna impreza. Trąbki zagłuszają miejski ruch, a sprzedawcy biało-czerwonych akcesoriów zagadują co kilkanaście metrów. Szalik kosztował 20 złotych, klaszcząca łapka 10 zł, a pomalowanie twarzy (nazywane też "reprezentacyjnym manicure") 5 zł. Wystarczy zagadnąć kilka osób, by przekonać się, że przez najbliższe dwa tygodnie czeka nas ogólnonarodowe święto. - Przyjechaliśmy ze Szczecina. Że daleko? E nie, bite 12 godzin pociągiem - uśmiechał się jeden z kibiców. Byli też fani z Puław, Konina czy Głogowa. Ale turniej połączył nie tylko miasta, ale też pokolenia. W tramwaju jadącym do hali spotkaliśmy dziadków z wnukiem, którzy również jechali wspierać Polaków. W hali wielu było kibiców piłki ręcznej, ale jeszcze więcej fanów po prostu polskiego sportu. - Jesteśmy tu z miłości do sportu i naszych zawodników. Jeździmy na wszystkie duże imprezy. Nie tylko na ręcznych, ale też piłkarzy czy siatkarzy. Liczę na dreszczyk emocji, a na końcu radość. Marzę, by nasi zagrali w finale. Z kim? Francja, Hiszpania - wszystko jedno. Mam nadzieję, że poradzimy sobie z każdym przeciwnikiem - podkreślał pan z Namysłowa. Niektórzy przyjechali do Krakowa nawet mimo że nie mieli wejściówek. Stali z tabliczkami "kupię bilet" i byli w stanie zapłacić całkiem sporo. Np. jeden z kibiców z Łodzi zapłacił za bilet dwa razy więcej niż w zwykłej sprzedaży. Piotr Jawor, Łukasz Szpyrka