Karol Bielecki w meczu z Francją zdobył 9 bramek, większość z drugiej linii, nawet z 12. metra i walnie przyczynił się do zwycięstwa 31-25. Pan Karol to jeden z liderów reprezentacji Polski. Rzadziej rozmawia z dziennikarzami niż pozostali zawodnicy. Po meczach przez strefę wywiadów szybko przemyka, ale kilkanaście godzin po wielkiej wygranej z Francją (31-25) długo i cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania. - Oczywiście, że takie mecze dają powody do optymizmu, ale musimy zachować zimną głowę. Walczymy, wiemy czego chcemy, ale musimy podążać do celu krok po kroku - podkreślał Bielecki. Na wywiady z zawodnikiem Vive Tauron Kielce za często nie można liczyć, ale za to ciężko się przy nich nudzić. Wszystko dzięki szczerości polskiego rozgrywającego. - Na pewno słyszycie od kibiców i dziennikarzy, że balon rośnie - zagadnął jeden z dziennikarzy, na co Bielecki bez namysłu odpowiedział: - Balon rośnie u dziennikarzy w głowach, ale my tego nie czujemy. Mamy doświadczenie i z tą presją graliśmy wielokrotnie. To tylko gadanie. Jeśli wy twierdzicie, że możemy, to jest to wasza opinia. Mamy swoje w głowach i staramy się to wszystko tonować. A gadanie o faworytach to tylko teoria - podkreślał Bielecki. Rozgrywający kadry w pierwszych dwóch spotkaniach spisywał się w kratkę i część kibiców apelowała, by trener Michael Biegler częściej sadzał go na ławce. Tymczasem z Francją zagrał świetne spotkanie - notował asysty i rzucił aż dziewięć bramek. - Są zespoły, które leżą mi lepiej lub gorzej. Jedni wolą wyższą obronę, inni wręcz przeciwne. Z Francją dobrze wszedłem w spotkanie i tak było przez 60 minut. To wszystko kwestia psychiki i cieszę się, że właśnie taki mecz wyszedł mi przeciwko mistrzom świata - zaznacza Bielecki. Co Polacy planują w wolnym czasie? Kliknij, by czytać dalej Z Krakowa Piotr Jawor