"Cudownie grający Stevanović był absolutnie bohaterem niedzielnego spotkania" - to jeden z cytatów z chorwackich portali po zwycięstwie nad Skandynawami. 33-letni Stevanović obronił obydwa rzuty karne i łącznie zatrzymał 14 strzałów rywali. "Dzięki jego postawie mamy trzeci brąz w historii mistrzostw Europy i 13 medal z wielkich imprez, wliczając igrzyska olimpijskie i mistrzostwa świata" - piszą miejscowe media, przypominając, że poprzednio Chorwaci wygrywali spotkania o trzecie miejsca w ME w 1994 i 2012 roku. Trzykrotnie takie mecze też przegrywali (2004, 2006, 2014), zaś dwukrotnie doznawali porażek w finałach (2008, 2010). Na tytuł wciąż czekają. Przed turniejem w Polsce pewne miejsce w chorwackiej bramce miał Mirko Alilović, zaś wydawało się, że jego zmiennikiem będzie Filip Ivić. Kontuzja tego drugiego sprawiła, że otworzyła się szansa przed Stevanoviciem, a więc zawodnikiem, który kilka lat temu był mocno zdeterminowany, by... zakończyć karierę. "Miałem 29 lat, kiedy chciałem zrezygnować z gry w piłę ręczną. Broniłem w Zamecie Rijeka, w słabej lidze i nie widziałem większych perspektyw w sporcie, więc zamierzałem dokończyć studia i szukać jakiejś pracy. Ale w tym momencie odezwali się działacze z Zagrzebia" - powiedział bramkarz w jednym z wywiadów. Stevanović wykorzystał życiową szansę, a podczas tegorocznego Euro znakomicie bronił m.in. w meczu z Polakami, który dał Chorwatom awans do półfinału. W kolejnym spotkaniu jego zespół przegrał z Hiszpanią, a w mediach i drużynie wrzało. Trener Żeljko Babić znów postawił na Alilovicia, który bronił słabo, zaś Stevanović był znów tylko rezerwowym. "Uznałem, że nie będzie w stanie zagrać tak wspaniałych dwóch spotkań z rzędu" - bronił się selekcjoner w mediach. "Z pewnością pochodzący z Rijeki Stevanović był jednym z największych odkryć mistrzostw kontynentu. To był jego debiut w wielkiej imprezie międzynarodowej. A gdyby nie kontuzja Ivicia, w ogóle by go nie było w Polsce" - podkreślili dziennikarze z Chorwacji. W niedzielnej potyczce o brąz najskuteczniejszy był kolega klubowy Stevanovicia z PPD Zagrzeb Zlatko Horvat - 8 bramek. Domagoj Duvnjak zdobył 6 goli, a Marino Marić i Manuel Strlek po 4. Tym razem tylko jednego uzyskał kapitan Marko Kopljar, ale on od jakiegoś czasu ma poważne problemy z kolanem. Co ciekawe, jego mama jest fanką biegania, a przed dwoma miesiącami startowała w półmaratonie. "W naszej drużynie nie byłoby kilku zawodników tutaj w Polsce, gdyby nie kontuzje niektórych z kadrowiczów. Chodzi o Stevanovicia, ale też o Sebeticia czy Maricia, bo wcześniej pewniakami byli Luka Stepancić i Igor Vori. Niespodziankami były też powołania dla Cindricia czy Koziny. Ale identycznie było, kiedy nasz zespół jechał do Portugalii po, jak się okazało, złoto mistrzostw świata w 2003 roku. Mało kto wtedy znał połowę składu" - dodały media na Bałkanach. Jednym z ulubieńców mediów, ale nic dziwnego, jest 31-letni niewysoki skrzydłowy Horvat, świetnie wykonujący karne. Od początku kariery występuje w PPD Zagrzeb, z którym zdobył już 12 tytułów mistrza kraju. Grający w Vive Tauron Kielce inny skrzydłowy Strlek jako dziecko, a dokładnie w siódmej i ósmej klasie, z powodzeniem rywalizował również w konkursach z wiedzy historycznej. Z kolei obrotowy Marić jest duszą towarzystwa w chorwackiej drużynie. Potrafi zagrać na gitarze i pianinie, jak trzeba zanuci jakąś piosenkę... "Na betonowym boisku pojawiało się mnóstwo dzieciaków, a jako początkowo chciałem grać w piłkę, ale nożną. Tata mnie popierał, ale mama wolała, aby uprawiał sport halowy. Poza muzyką, lubię spacery i picie kawy, jak większość ludzi w Mostarze" - dodał Marić, który urodził się w Bośni i Hercegowinie. Od kilku lat gra w niemieckim Metsulgen. "Ten zespół pokazał, że ma charakter. Wielkie podziękowania także dla kibiców" - powiedział jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych szczypiornistów Duvnjak.