Były reprezentacyjny bramkarz stwierdził, że to nie jest dobry czas na zmianę szkoleniowca kadry. Przypomniał, że w kwietniu drużynę szczypiornistów czeka turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, w związku z czym nowy selekcjoner pracę będzie musiał rozpocząć "z marszu". "Dlatego uważam, że w tej sytuacji następcą Michaela Bieglera powinien być polski szkoleniowiec. Nie dlatego, że mam coś przeciwko zagranicznym trenerom. Zanim jednak ktoś z zewnątrz pozna nasze realia minie dużo czasu. Potrzeba kogoś stąd, kto szybko trafi do zawodników, tym bardziej po nieudanych mistrzostwach Europy" - tłumaczył. Szymczak nie ma faworyta do objęcia posady selekcjonera biało-czerwonych. "W telewizji usłyszałem kandydaturę Piotra Przybeckiego. Wiem, że długo grał w Niemczech i niedawno skończył karierę, ale obawiam się, że to za małe doświadczenie do prowadzenia kadry. Powinniśmy postawić na kogoś z większym dorobkiem" - podkreślił. Brązowy medalista igrzysk w Montrealu (1976 r.) zastanawia się nad przyszłością obecnej kadry, ale uważa, że większość starszych zawodników z decyzją o zakończeniu reprezentacyjnej kariery poczeka do turnieju kwalifikacyjnego. Według niego w przypadku wywalczenia awansu, dopiero turniej olimpijski w Rio dla wielu doświadczonych będzie pożegnalnym występem. Szymczak, który rozegrał w kadrze 219 meczów, nie ukrywa rozczarowania z powodu odpadnięcia Polaków z rywalizacji o medale mistrzostw Europy. Przyznał, że po cichu liczył nawet na złoto. "Graliśmy przed własną publicznością i właściwie wszystko mieliśmy w swoich rękach. Nie ma się co oszukiwać, nawet, jeśli uda nam się pokonać Szwedów, co nie będzie łatwe, siódme miejsce nie może zadowolić kibiców i drużyny, która jest gospodarzem takiego turnieju. Mnie chłopaki sprawili szczególny zawód, bo mam bilety na półfinał i finał. Chciałem kibicować Polsce, a teraz zastanawiam się, czy w ogóle jechać do Krakowa" - mówił. Środową porażkę 23:37 z Chorwacją, która pozbawiła Polaków awansu do półfinału nazywa "niewytłumaczalną". Jak zaznaczył można przegrać mecz, bo taki jest spot, ale według niego to była "deklasacja". Były bramkarz nie umiał odpowiedzieć, co było przyczyną tak słabej postawy całej drużyny. Dodał, że nie można tego tłumaczyć brakiem koncentracji, presji, czy zmęczeniem. Najbardziej nie potrafił jednak zrozumieć braku woli walki. "Nie chciałbym ich o to posądzać, ale niestety tak to wyglądało z boku. Chorwaci wyszli na boisko z wiarą w sukces, choć ich zadanie było trudniejsze. A my nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć i bez żadnego wyjątku graliśmy ze związanymi rękami i nogami. Trudno to wytłumaczyć" - podkreślił dwukrotny uczestnik igrzysk olimpijskich. Wśród czwórki półfinalistów ME 2016 były bramkarz Włókniarza Konstantynów Łódzki, Śląska Wrocław i Anilany Łódź faworyta upatruje w Norwegach. To według niego młody, ale już solidny zespół, któremu "otworzyła się droga do sukcesu", a Skandynawowie rzadko wypuszczają z rąk taką szansę.