W każdym z trzech grupowych meczów Skandynawów, Bjornsen należał do najlepszych w swoim zespole. Rzucał celnie w meczach z Islandią (25-26), Chorwacją (34-31) i Białorusią (29-27). Odpowiednio, dwa razy po 7 bramek i 5 razy w starciu z Białorusinami. Leworęczny zawodnik jest najskuteczniejszym graczem w swoim zespole. Ma przy tym bardzo wysoki procent skutecznych rzutów, bo aż 76 procent. - Owszem, moja forma jest w porządku. Najważniejsze jednak, że zespół wygrywa. Przede wszystkim jesteśmy bardzo szczęśliwi, że udało się nam wejść do drugiej fazy turnieju z czterema punktami na koncie. Tak był nasz cel i już został osiągnięty. Co dalej? Zobaczymy jak będzie w kolejnych spotkaniach - mówi nam Bjornsen. Dziś jego zespół czeka arcyważne spotkanie w grupie A w Krakowie z Polską, początek godz. 20.30. Ten mecz może zdecydować o tym, który z zespołów znajdzie się w kolejnej fazie, już w półfinale. W historii ME Norwegom jeszcze nigdy się to nie udało. Nasza reprezentacja raz była w strefie medalowej. Było to 6 lat temu na turnieju w Austrii, gdzie biało-czerwoni skończyli ostatecznie na 4 miejscu. - Polska ma bardzo dobry zespół. To jeden z faworytów do tego, żeby wystąpić w finale. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężki mecz. Widziałem kilka spotkań z udziałem waszej drużyny. Co mogę powiedzieć? Wygląda bardzo dobrze rzutowo, solidnie prezentuje się też w defensywie. To bardzo dobry zespół i na pewno nie będzie nam łatwo - podkreśla. Mierzącemu 191 cm skrzydłowemu bardzo podoba się na mistrzostwach w Polsce. - Dobre jedzenie, dobry hotel i hala, a na trybunach wielu kibiców. Ja jestem bardzo zadowolony - stwierdza Bjornsen, który na co dzień reprezentuje szwedzki klub IFK Kristianstad, a od nowego sezonu będzie już grał w Bundeslidze, w ekipie HSG Wetzlar. Michał Zichlarz