Interia: Jako szef federacji i współorganizator turnieju jest pan trochę zawiedziony, że gospodarze nie będą walczyli o medale? Jean Brihault: - Wasi zawodnicy grali dobrze, nieśli ich kibice... My jednak nie możemy mieć takich preferencji. Oczywiście, to świetne dla turnieju, jeśli gospodarz zajdzie jak najdalej, ale na taryfę ulgową liczyć nie może. Nikogo nie faworyzujemy. Trener Chorwatów stwierdził, że jego zespół dokonał cudu. - Szczerze? Na tym poziomie pierwszy raz widziałem takie zwycięstwo! Nie pamiętam, by ktokolwiek musiał wygrać tak wysoko i tego dokonał. W tym turnieju kilka niespodzianek już było. - Chorwaci dokładanie wiedzieli, co muszą zrobić, sprostali zadaniu i należą im się wielki gratulacje. Ale kto wcześniej spodziewał się, że mocna Polska będzie grała o siódme miejsce? Albo klasowe Francja i Dania będą walczyły o piąte? Niespodzianki są charakterystyczne dla tych mistrzostw. Piłka ręczna się dynamizuje. Nie obawia się pan, że bez Polaków zainteresowanie najważniejszymi meczami będzie dużo mniejsze? - Nie. Polscy kibice po meczu z Chorwacją byli bardzo zawiedzeni i nie ma się co dziwić. Ale dajmy im 24 godziny, by się pozbierali i liczę, że wrócą na mecze. Teraz kibice mają dwie motywacje: we Wrocławiu oglądać Polaków, a w Krakowie zobaczyć najlepsze zespoły. Wiem pan ile biletów zostało w sprzedaży? - Nie wiem, nie my za to odpowiadamy. Może frekwencję uratują Chorwaci i po sensacyjnym awansie przyjedzie wielu ich kibiców? - Na pewno. Zna ich pan - podróżują za zespołem i zwycięstwami. Słyszałem, że wykupują bilety, a nawet czarterują samoloty. Liczę, że w Krakowie będzie ich wielu. Rozmawiał Piotr Jawor