Z 26-letnim rozgrywającym skandynawskiej siódemki rozmawialiśmy jeszcze zanim norweski zespół złożył oficjalny protest, odnoszący się do tego, że w samej końcówce rywal miał na boisku o jednego zawodnika za dużo. Ostatecznie protest dzisiaj rano został przez Norweską Federację Piłki Ręcznej wycofany. - Oczywiście chcieliśmy wygrać mecz z Niemcami i nie brakował nam dużo, żeby tak się stało. Niestety, w końcówce dogrywki udało im się zdobyć decydującą bramkę, a nam zabrakło już czasu na wyrównanie. Trudno wskazać na jedną rzecz, która zdecydowała o takim, a nie innym wyniku. Wiele rzeczy się na to złożyło - mówił niepocieszony Hansen, który we wczorajszym meczu w krakowskiej Tauron Arenie zdobył trzy bramki. Na XII ME reprezentacja Norwegii i tak odniosła swój największy sukces w historii tej imprezy. Dotychczas ich najwyższą lokatą była szósta pozycja podczas mistrzostw rozgrywanych u siebie osiem lat temu. - Przed startem turnieju półfinał bralibyśmy w ciemno. Nigdy jeszcze w historii nie graliśmy przecież na tym poziomie. Jasne, jest żal, że nie udało się awansować do finału, ale już teraz szykujemy się do walki w niedzielę o brąz. Chcemy zdobyć pierwszy medal w historii - podkreśla jeden z liderów norweskiej siódemki. Espen Lie Hansen chwali też mocno organizację turnieju w Polsce. - Bardzo dobre hale, sporo kibiców i dobre warunki. Widać, że polska federacja zrobił świetną pracę - podkreśla grający na co dzień w austriackim Bregenz HB zawodnik. Michał Zichlarz