35-letni rozgrywający to jeden z najlepszych piłkarzy ręcznych swojego kraju w ostatnich latach. Ten urodzony w Rydze zawodnik, na swoim koncie ma już srebrny medal olimpijski z igrzysk w Pekinie czy brąz z finałów Euro sprzed sześciu lat. W 2010 roku został wybrany najlepszym sportowca swojego kraju. Teraz też jest jednym z liderów zespołu, który w piątek po zażartym meczu pokonał Norwegię 26-25, żeby wczoraj niespodziewanie przegrać z niżej notowaną Białorusią 38-39. W niedzielnym meczu Petersson był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu, rzucił 6 bramek. Nie pomogło to jednak w odniesieniu wygranej, mimo, że na początku drugiej połowy siódemka z Wyspy Gejzerów prowadził już czterema bramkami (24-20)! - Młodzi gracze w naszym zespole popełnili za dużo błędów. To się zdarza, bo mamy niedoświadczoną drużynę. W drugiej połowie graliśmy też źle taktycznie - tłumaczy przyczyny porażki Petersson. Teraz przed Islandczykami trudne spotkanie w katowickim "Spodku" z Chorwatami (wtorek, godz. 20.30). - Kiedy przegrywasz, to twoja sytuacja zawsze jest skomplikowana. Musimy zrobić wszystko, żeby wygrać następny mecz i awansować do kolejnej rundy. Taki jest też nasz cel w mistrzostwach Europy. Tak zresztą jest zawsze w naszym przypadku, awans z grupy, a potem starać się zajść, jak najdalej - tłumaczy doświadczony zawodnik, który na co dzień gra w zespole wicemistrza Niemiec Rhein Neckar Lowen. Z Katowic Michał Zichlarz