Grecy to najsłabszy zespół "polskiej" grupy ME i można było się spodziewać, że mistrzowie świata łatwo uporają się z tym rywalem, nawet w rezerwowym składzie. Selekcjoner Orłów Vital Heynen postanowił dać szansę zawodnikom, którzy do tej pory spędzili na boisku mało czasu. Wynik pierwszego seta 25:15 dla Polaków tylko utwierdził w przekonaniu, że przedmeczowy scenariusz może się spełnić. Tymczasem od drugiej partii zaczęły się schody. Rywale grali bez żadnych kompleksów i zaczęły się problemy gospodarzy. Wprawdzie drugą odsłonę "Biało-Czerwoni" wygrali, ale w trzeciej to Grecy okazali się lepsi. Widząc co się dzieje na boisku Heynen posłał do boju "żelazny" skład w czwartym secie z Wilfredo Leonem na czele. Grecy nadal stawiali twardy opór i sensacja wisiała w powietrzu. Polacy jednak przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czwartego seta wygrali na przewagi 26:24 i cały mecz 3:1. Ostatni punkt w tym pojedynku był dziełem Kubańczyka z polskim paszportem. - Nie powiem, że byłem ratownikiem, ale jak jest taki moment, to trzeba wejść na boisko i wykonać swoje zadanie. To był bardzo dobry mecz. Najważniejsze, że wygraliśmy. Grecy zawsze grają na maksa. Nie przejmują się tym, że wcześniej zanotowali porażki. Pokazali to na boisku. Nieważne, jaki jest wynik, starają się grać najlepiej, jak potrafią - zaznaczył Leon, który zapisał na swoim koncie 12 punktów, mimo że nie przebywał długo na boisku. W ataku miał 69 procent skuteczności. - Nie przypuszczałem, że w ogóle wejdę na boisko, ale trener zaznaczył, że mam być gotowy do gry - przyznał 28-letni przyjmujący. - A co powiedział Heynen, gdy wchodziłem? Nic specjalnego. Mówił po prostu, że mam grać - dodał.Leon podkreślił, że nasz zespół nie zlekceważył Greków. - Na pewno nie podeszliśmy do tego spotkania w ten sposób, że wygramy spokojnie 3:0. Fajnie, gdyby tak się skończyło, ale się nie udało. Spodziewaliśmy się, że to może nie być łatwy mecz i to się potwierdziło - stwierdził siatkarz Sir Safety Perugia.Grecy "urwali" seta mistrzom świata i to można uznać za małą niespodziankę. - Nie wywieraliśmy presji na przeciwnikach zagrywką i mieliśmy problemy ze skończeniem ataku. Grecy wykorzystali to w pełni i dlatego tak wyglądał trzeci set - tłumaczył Leon.Najnowsze informacje z ME w siatkówce mężczyzn - Sprawdź!Dzień wcześniej, na meczu z Serbią, trybuny krakowskiej Tauron Areny wypełniły się po brzegi. W niedzielę fanów było mniej - nieco ponad 5 tysięcy. - Zawsze miło grać przed kibicami. Oczywiście na meczu z drużyną ze światowego topu, czyli Serbią, hala się wypełniła i na pewno inaczej ogląda się takie spotkanie. Dziś było trochę mniej fanów, ale i tak jestem bardzo zadowolony, że kibice są w hali, bo pamiętamy, że ostatnie turnieje graliśmy przy pustych trybunach - podkreślił Leon. - Zgadzam się z trenerem Heynene, że pojedynek z Serbią (Polacy wygrali 3:2 - przyp. red.) był najfajniejszym meczem od trzech-czterech lat, jaki zagrała reprezentacja przed własną publicznością. Wróciliśmy do gry od stanu 1:2. Popełnialiśmy sporo błędów, ale najważniejszy jest wynik, czyli zwycięstwo - wyznał nasz przyjmujący.Po wygranej z Grecją Polacy objęli prowadzenie w tabeli grupy. W poniedziałek "Biało-Czerwonych" czeka kolejne wyzwanie - starcie z rodakami Heynena Belgami. Początek spotkania o godz. 20.30. Transmisja w Polsacie Sport. Relacja tekstowa w Interii. - Nie należy zapominać, że Belgowie biją się o awans do kolejnej fazy turnieju. Na pewno będą walczyć z całych sił i to wiemy. Od początku do końca musimy grać twardo - stwierdził Leon. Czy wynik spotkania z Grekami znaczy, że Heynen wróci do podstawowej "szóstki" w kolejnych spotkaniach? "- Myślę, że nie. Trener będzie dawał szansę wszystkim zawodnikom. Ten turniej jest długi, więc trudno cały czas grać jedną "szóstką" - zakończył Leon. Trwają mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn - Bądź na bieżąco