Czesi w fazie grupowej wygrali tylko dwa z pięciu meczów, Francuzi szli od zwycięstwa do zwycięstwa. W poniedziałek w Ostrawie nie miało to jednak żadnego znaczenia. Drużyna prowadzona przez skutecznego Jana Hadravę nieoczekiwanie zneutralizowała wszystkie atuty mistrzów olimpijskich i sprawiła największą sensację tegorocznych mistrzostw Europy. Już początek spotkania w wykonaniu Czechów był piorunujący. Przy świetnych zagrywkach Jana Galabova wygrali cztery pierwsze akcje, bardzo szybko zdobywając pierwszy punkt blokiem. Trener Francji Bernardo Rezende tylko z niesmakiem pokręcił głową, ale w kolejnych minutach również nie miał powodów do radości. Niesieni głośnym dopingiem publiczności Czesi nie zamierzali się zatrzymywać. Świetnie spisywał się zwłaszcza Jan Hadrava. Gospodarzom już w pierwszym secie udało się trzykrotnie zablokować niezwykle skutecznego dotąd w ME Earvina Ngapetha. Mistrzowie olimpijscy tylko bezradnie się rozglądali, a Czesi objęli prowadzenie 18-11. W tym momencie w grze Francji coś drgnęło, a rywale wpadli w kryzys. Po chwili ich przewaga zmalała do zaledwie dwóch punktów. Szarża Francuzów nie przyniosła jednak efektu - przegrali 22-25. Francja - Czechy. Hadrava skuteczniejszy niż Ngapeth Oba zespoły spotkały się na podobnym etapie turnieju przed czterema laty. Wówczas, w barażu o udział w ćwierćfinale ME, Czesi niespodziewanie pokonali Francuzów 3-1. Czołowej ósemki jednak nie zwojowali, przegrywając w kolejnej rundzie z Niemcami. Pierwszy set udowodnił, że i w tym roku Czechów stać na niespodziankę. Choć druga partia rozpoczęła się od wyrównanej gry, Francuzi nie potrafili na dobre się rozpędzić. Przeszkadzały im w tym w dużej mierze liczne błędy w polu serwisowym. Czesi serwowali lepiej: gdy Hadrava trafił zagrywką Ngapetha, gospodarze prowadzili 13-10. Kiedy przewaga urosła o jeszcze jeden punkt, Rezende poprosił o czas. Brazylijczyk wyglądał jednak na coraz bardziej zaniepokojonego. Czechom wychodziło zaś niemal wszystko, bardzo dobre wejście na boisko zanotował Adam Bartos. W końcówce kolejny raz udało im się zatrzymać Ngapetha i wygrali 25-19. Kibicuj Polakom na Mistrzostwach Europy - sprawdź terminarz mistrzostw ME siatkarzy. Czechy - Słowenia w ćwierćfinale Francuzom na tegorocznych ME od początku wszystko szło jak z płatka. Fazę grupową rozgrywaną w Tallinnie zakończyli z kompletem zwycięstw, przegrywając tylko jednego seta - z Niemcami. W poniedziałek długo nie potrafili jednak zmusić rywali do błędów, gospodarze nie mieli też problemów z przyjęciem. Gdy w końcu serią dobrych zagrywek popisał się Jean Patry, Francuzi w trzecim secie wygrywali 10-7. Tyle że już po chwili, m.in. po błędach atakującego, na tablicy wyników znów był remis. Od tej pory na parkiecie trwała emocjonująca walka. Obie drużyny przeplatały efektowne akcje prostymi błędami. Francuzom w końcu udało się jednak nieco zachwiać serwisem czeskich przyjmujących. Tyle że drużyna Rezende zmarnowała dwie piłki setowe. Potem obroniła pięć meczowych, w końcu jednak w aut zaatakował Trevor Clevenot i Czesi rozpoczęli już taniec zwycięstwa. Po challenge'u okazało się jednak, że przy próbie bloku dotknęli siatki. Po kilku emocjonujących akcjach gospodarze jeszcze raz mogli unieść ręce - po tym, jak zablokowali Ngapetha, nic już nie odebrało im zwycięstwa 34-32. Ćwierćfinałowym rywalem Czechów będą Słoweńcy, którzy w poniedziałek pokonali 3-1 Chorwatów. Spotkanie zostanie rozegrane w środę. Jego zwycięzca zmierzy się w półfinale z lepszym z pary Polska - Rosja. Francja - Czechy 0-3 (22-25, 19-25, 32-34) Francja: Patry, Chinenyeze, Ngapeth, Brizard, Le Goff, Clevenot - Grebennikov (libero) oraz Faure, Louati, Toniutti Czechy: Hadrava, Zajicek, Galabov, Bartunek, Polak, Vasina - Monik (libero) oraz Bartos, Finger, Janouch, Licek Damian Gołąb