Damian Gołąb, Interia: Reprezentacja Polski zmierzy się w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Rosją. Z jednej strony gospodarze, ale i drużyna rozczarowana po igrzyskach, z drugiej srebrni medaliści z Tokio, którzy w ME grają jednak osłabieni. Czy w takich meczach można w ogóle mówić o faworytach? Piotr Gruszka, były kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski, mistrz Europy z 2009 r.: Trudno to określić. Może za lekkiego faworyta można uznać naszą kadrę. Nie zdobyliśmy medalu na igrzyskach, ale jesteśmy wciąż bardzo mocnym zespołem. Gramy coraz lepiej, w dodatku u siebie. Naszą siłą są kibice, u chłopaków widać luz. Myślę, że to Rosjanie muszą się bardziej obawiać. Wspominali, że są zmęczeni sezonem olimpijskim. Gdy osiąga się sukces, później ciśnienie delikatnie spada. I chociaż na ME wygrywają, nie prezentują takiego poziomu, jak w Tokio. Nie mają też Maksima Michajłowa, ich najważniejszego zawodnika. Skoro Polska gra coraz lepiej, czy możemy powiedzieć, że drużyna mentalnie odbudowała się już po nieudanych igrzyskach? - Widać to po zachowaniach siatkarzy. Forma sportowa jest. Nie oceniam tego przez pryzmat zwycięstw z Finlandią czy rywalami z grupy, bo to nie są zespoły na naszym poziomie. Opieram to na regularności zagrywki. “Strzelamy" bardzo mocno, popełniamy coraz mniej błędów. Praktycznie cały zespół zagrywa bardzo dobrze, a to pokazuje, że jest w rytmie. Idzie do przodu, na twarzach widać więcej uśmiechu. Nie ma tak dużego ciśnienia, jak na igrzyskach. Wszyscy spotkali się, by zrobić coś fajnego, nikt nie zrezygnował. A zwycięstwa napędzają. Mecz z Finlandią pokazał bardzo dużą pewność siebie. Czasami trzeba być jednak delikatnie czujnym, bo może to wyglądać wręcz za dobrze. A o awansie zdecyduje jeden mecz z rywalem, który też umie grać w siatkówkę. Chciałbym, by zagrywka utrzymała się na obecnym poziomie. Wtedy zagramy z Rosjanami bardzo dobrze. Na igrzyskach olimpijskich w ostatnim meczu przed ćwierćfinałem, przeciwko Kanadzie, reprezentacja Polski też zagrała koncertowo. A potem przyszła porażka z Francją. - Jeśli chce się coś osiągnąć na dużej imprezie, trzeba wygrać ćwierćfinał. Ktoś, kto odpada na tym etapie, jest przegranym turnieju. Większość faworytów przechodzi tę fazę. Trafiliśmy na Rosjan poprzez rozstrzygnięcia w grupie C, choć teoretycznie miało być inaczej. Trzeba być czujnym i zrobić krok do czołowej czwórki. Jeżeli wygramy z Rosją po bardzo dobrej grze, będę mógł powiedzieć, że Polska gra inną siatkówkę niż pozostałe ekipy. Ale to zostawiam sobie na komentarze po meczu. Gramy bardzo dobrze, mamy bardzo duży potencjał i musimy po prostu to wykorzystać. Dobra zagrywka polskich siatkarzy, o której pan mówił, przekłada się w tym turnieju na blok. “Biało-Czerwoni" są najlepiej blokującą drużyną ME, zdobyli w ten sposób nawet o sześć punktów więcej niż Rosja. A przecież przyjęło się mówić, że to właśnie jej siłą jest blok. - Zagrywka zawsze pomaga w blokowaniu, ale cała trójka polskich środkowych rozgrywa bardzo dobry turniej. Wiadomo, że na skrzydłach mamy takie parametry fizyczne, że powinniśmy blokować. Paradoks polega na tym, że półtora miesiąca temu nie blokowaliśmy dobrze. To trochę dziwne. Na ME środkowi bardzo dobrze układają jednak ręce i skaczą w tempie. To nasza olbrzymia siła. Najnowsze informacje z ME w siatkówce mężczyzn - Sprawdź! Od lat, właściwie od czasów drużyny trenera Huberta Wagnera, spotkania z Rosją wywołują w Polsce dodatkowe emocje. Pan też wielokrotnie się z nią mierzył. Myśli pan, że dziś takie starcia wciąż wywołują u siatkarzy dodatkową adrenalinę? - Tu nie chodzi o samych Rosjan, choć faktycznie tak się utarło, że gramy z nimi historyczne mecze. Ale też ta drużyna po prostu zawsze prezentuje wysoki poziom. Trzeba grać dużo lepiej niż zwykle, by z nimi wygrać. Ten zespół się nie poddaje, trzeba się z nim "bić". Jeżeli odda się mu pole, jest ciężko. Gdy natomiast przeciwnik się z nimi “bije", Rosjanie nie zawsze wytrzymują napór. Ważne, by nadać temu spotkaniu własny rytm i go utrzymywać. Wtedy Rosjan można złamać. Przed takimi meczami wracają wspomnienia z pana spotkań przeciwko Rosji, na przykład meczu z 2006 r., który otworzył kadrze Raula Lozano drogę do półfinału mistrzostw świata? - Nie, bo każdy mecz ma swoją historię. Fajnie, że w Polsce kibice jakoś szczególnie czekają na mecze z Rosjanami. Na pewno i tym razem czeka nas wspaniałe widowisko. Nie oczekuję już, byśmy zagrali lepiej niż w poprzednim meczu, bo patrząc na spotkanie z Finlandią, nie da się już tego zrobić. Chciałbym, by tę jakość przenieść na starcie z przeciwnikiem pokroju Rosji. Coraz więcej wskazuje na to, że ME to ostatnie chwile Vitala Heynena w roli selekcjonera polskiej kadry. Myśli pan, że ewentualny medal może coś zmienić w sprawie jego przyszłości, czy to już układ, który się wypalił? - Nie wiem, czy to kwestia wypalenia. Widać jednak, że Vital inaczej się zachowuje, czerpie z każdego meczu, z atmosfery z kibicami. Wydaje się, że sama wypowiedź prezesa, że Heynen po zakończeniu kontraktu będzie musiał wziąć udział w konkursie na trenera kadry, była wymowna. To szkoleniowiec mistrzów świata, który zdobywał medale. Albo się mu ufa i widzi, że to może działać, albo nie i wtedy robi konkurs. A nie wrzuca do koszyka z ludźmi, którzy będą kandydować do prowadzenia reprezentacji. Patrząc na zachowanie Vitala, wydaje mi się, że jest pogodzony z tym, że może odejść. Nie chcę tego przesądzać, bo wiemy, że po ME będą wybory na prezesa federacji. Myślę, że to jest na dziś ważniejsze dla tych wszystkich działaczy niż to, kto w przyszłym sezonie będzie trenerem reprezentacji. Też mam wrażenie, że trener Heynen zachowuje się tak, jakby żegnał się z tą drużyną i kibicami. - Na pewno korzysta z bycia z tymi ludźmi i robi to z dużą sympatią. Może to brzmi, jakby chciał się żegnać, ale ja nie chcę użyć tego słowa. Widać jednak, że czerpie pełnymi garściami z przebywania z zespołem i sprawia mu to olbrzymią satysfakcję. Tu możesz oglądać mecze ME siatkarzy i spotkania Ligi Mistrzów: ZOBACZ. Kiedy i gdzie oglądać Polaków na ME? - sprawdź już teraz! Rozmawiał Damian Gołąb