Już przed turniejem spotkanie z Serbią zapowiadało się na najtrudniejszy mecz fazy grupowej dla reprezentacji Polski. W końcu jej rywalem byli obrońcy tytułu mistrzów Europy sprzed dwóch lat. W dodatku Serbowie bez większych problemów wygrali dwa pierwsze spotkania w Krakowie, pokonując Belgię i Ukrainę. W sobotę faktycznie postawili “Biało-Czerwonym" niezwykle trudne warunki. Po trzech setach byli zresztą bliżej zwycięstwa, Polacy odbudowali się dopiero w czwartej partii, ostatecznie zwyciężając po emocjonującym tie-breaku. - Zagraliśmy dobrze, zrobiliśmy to, co mieliśmy do zrobienia. Cieszyliśmy się tym, że gramy. A przy okazji wygraliśmy - krótko podsumowuje spotkanie Nowakowski. W niemal pełnej Tauron Arenie panowała w sobotę prawdziwie siatkarska atmosfera. Takich tłumów na meczu siatkówki nie było od dwóch lat. W trakcie spotkania siatkarze mogli więc liczyć na wielkie wsparcie publiczności. Podkreślał to trener Vital Heynen, podobnego zdania jest Nowakowski. - Cieszymy się, że możemy wygrywać właśnie tutaj, przed własną publicznością. I cieszyć się grą. Tego bardzo nam brakowało i na igrzyskach, i po nich. Wygrana z obecnymi jeszcze mistrzami Europy to mega mentalny kop. Zwłaszcza, że stało się to w tie-breaku, do 14, z pełną halą kibiców. Trybuny niosły tak bardzo mocno, że poniosły nas do zwycięstwa - zaznacza środkowy. Nowakowski wspomina złoto ME. "Fajnie byłoby to powtórzyć" W przeciwieństwie do otwierającego turniej spotkania z Portugalią, tym razem Nowakowski nie znalazł się w wyjściowej szóstce. W czasie meczu wchodził jednak na długie fragmenty gry za Mateusza Bieńka, choć po zakończeniu trzeciego seta nie pojawił się już na boisku. Manewr ze zmianami środkowych Heynen stosuje już od Ligi Narodów w Rimini. Jak w takim schemacie czuje się Nowakowski? - To kwestia indywidualna. Mamy różne opinie na ten temat. Nie chcę odpowiadać, zobaczymy, co z tym dalej zrobimy - uśmiecha się środkowy. 33-letni siatkarz to najbardziej doświadczony zawodnik w drużynie “Biało-Czerwonych". Tylko on i Bartosz Kurek z boiska pamiętają jedyny w historii polskiej męskiej siatkówki triumf w mistrzostwach Europy. W 2009 r. w Turcji drużyna Daniela Castellaniego świętowała złoty medal po zwycięskim finale z Francją. - Pamiętam super fetę po turnieju, jeszcze w Turcji. I chyba najlepsze przywitanie, jakie mieliśmy do tej pory po powrocie do Polski. Odkryty autobus, przejazd przez Warszawę... Fajnie byłoby to powtórzyć. Teraz nadarza się okazja. Mam nadzieję, że spiszemy się na medal, najlepiej złoty - mówi Nowakowski. Po drodze do strefy medalowej trzeba pokonać Grecję, która w niedzielę będzie kolejnym przeciwnikiem Polski. Początek spotkania o godz. 20.30, relacja tekstowa w Interii, transmisja w Polsacie Sport. Damian Gołąb