Mistrzostwa Europy nie są dla Polaków kolejnym, zwyczajnym turniejem. Nie tylko dlatego, że grają przed własną publicznością i mogą zdobyć dziesiąty medal dla “Biało-Czerwonych" w historii tych rozgrywek. Najtrudniejsze, z czym muszą się zmierzyć, tkwi w ich głowach. A tam wciąż świeże są wspomnienia z porażki w Tokio, dokąd drużyna leciała po złote medale. W meczu z Portugalią, wygranym 3-1, polscy siatkarze pokazali dwa oblicza. Na początku spotkania sporo dynamiki, uśmiechu i kombinacyjnej siatkówki. W drugim secie nieco gry przypominającej uderzanie głową w mur znane ze słabszych spotkań w czasie igrzysk. Tym razem jednak rywalem nie był Iran ani Francja, więc sytuację udało się dość szybko opanować. - Turnieje, które odbywają się po wielkiej imprezie, na którą szykowaliśmy się od wielu lat, zawsze są trudne. Po porażce często trudno się podnieść. My daliśmy z siebie wszystko, by jak najlepiej przygotować się do tego turnieju. Mimo trudności zdrowotnych i psychicznych w niektórych momentach, próbowaliśmy dać z siebie maksa. Mam nadzieję, że to zaowocuje jak największą liczbą zwycięstw. I tym, że kibice w Polsce będą mieli radość z naszej gry. Mam nadzieję, że widzieli, że zostawiamy na boisku wszystko, co mamy - przekonuje Zatorski. On w czwartek musiał “dzielić się" czasem gry na boisku z Damianem Wojtaszkiem. Na ME trenerzy mogli powołać 14 zawodników i trener Vital Heynen skwapliwie z tego skorzystał, stawiając na system z dwoma libero. Łącznie na parkiecie choć na chwilę pojawiło się aż 13 siatkarzy, zabrakło na nim tylko Aleksandra Śliwki. Trwają mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn - Bądź na bieżąco ME siatkarzy. Przegrany set? "To fajnie na nas podziałało" Po spotkaniu najwięcej pytań, które usłyszeli zawodnicy Heynena, dotyczyło drugiego seta, przegranego przez nich 22-25. Oddali w nim rywalom po własnych błędach aż 12 punktów. - Zagraliśmy słabiej. Taka jest w tej chwili siatkówka: popełniając kilka głupich błędów można przegrać seta nawet z Portugalią, z którą chyba nigdy w życiu jeszcze nie grałem. W żadnym wypadku nie lekceważę przeciwnika, bo w tym zespole gra kilku bardzo doświadczonych zawodników, którzy grali lub grają w PlusLidze. Są świetnie wyszkoloną technicznie ekipą i pokazują pazur - zaznacza Zatorski. Porażkę w drugim secie bagatelizował natomiast środkowy Mateusz Bieniek. Nie rozpoczął spotkania w podstawowym składzie, ale w czasie meczu zmieniał się z Piotrem Nowakowskim - to manewr, który Heynen często stosuje już od tegorocznej Ligi Narodów. - Rywale parę razy “strzelili" zagrywką, coś zablokowali. Zdarzają się takie sytuacje. Jeden zawodnik poszedł, trzy razy “strzelił" do linii. Nie chcę mu umniejszać, ale podejrzewam, że do końca turnieju już nie trafi tak zagrywką. Brawo dla nich, zdobyli seta. To fajnie na nas podziałało, od razu “siedliśmy" na przeciwników i pokazaliśmy, że to my jesteśmy lepszym zespołem - podkreśla Bieniek. Po zwycięstwie z Portugalią polscy siatkarze będą mieć dzień przerwy. W piątek czeka ich jedynie trening, będą mogli także obserwować mecze rywali: Portugalia zagra z Belgią, a Serbia zmierzy się z Ukrainą. To właśnie drużyna z Bałkanów będzie w sobotę kolejnym rywalem “Biało-Czerwonych". - Cieszymy się, że dobrze zaczęliśmy ten turniej, bo wygrana za trzy punkty to cenne zwycięstwo. Nasza gra, pewność siebie, forma, będą ewoluować wraz z turniejem. Głęboko w to wierzę. Mi dzień przerwy dobrze zrobi, bo w czwartek przebiegłem tyle kilometrów, że chętnie odpocznę - uśmiecha się Zatorski. Damian Gołąb