Damian Gołąb: Zakończyliście fazę grupową z czterema zwycięstwami w pięciu meczach. W ostatnim spotkaniu musieliście jednak trochę pomęczyć się z Grecją, wygraliście dopiero po tie-breaku. Skąd takie problemy z niżej notowaną drużyną? Marko Ivović, przyjmujący reprezentacji Serbii: Zajęliśmy w grupie drugie miejsce, w naszej sytuacji ten wynik niczego nie zmienił. To rezerwowi mieli grać w tym meczu. Wydawało się, że wygrają, ale niestety brakowało trochę energii. Kiedy nie grasz na maksa, zawsze tak się dzieje. Jeśli przed meczem nie jesteś w stu procentach psychicznie gotowy do meczu, zawsze możesz spodziewać się czegoś podobnego. Sam miałem w tamtym meczu odpoczywać. Ale wszyscy widzieli, co się stało, potrzebne były zmiany. Fajnie, że wygraliśmy, na końcu pokazaliśmy charakter. W tym turnieju faworytom nie wszystko idzie jak z płatka. Polska też przegrała sety z Grecją i Portugalią, Rosjanie pogubili kilka punktów w fazie grupowej. - Rosja to osobna historia. Ale u nas dużą rolę odgrywa długa przerwa po drugim secie. Na początku turnieju graliśmy pięć meczów w krótkim czasie, a potem zostają do rozegrania ewentualnie cztery mecze w prawie dwa tygodnie. W tej fazie turnieju jest już duża presja - przegrywasz, to odpadasz. Poprzednie spotkania nie będą mieć znaczenia. Ale w meczach ze słabszymi rywalami liczy się przede wszystkim psychika. Powtórzę: jeśli nie jest się odpowiednio nastawionym do meczu, zawsze można oczekiwać problemów. To odpowiednia koncentracja jest tym, na co reprezentacja Serbii musi zwrócić największą uwagę? - W meczach ze słabszymi rywalami, bez względu na turniej, zawsze to ona jest kluczowa. Liczy się jedynie głowa. Kiedy graliśmy z Polską, to było zupełnie inne starcie: i dla nas, i dla nich. Ale widzieliśmy, jak Polska grała z Grecją, to był dla nich podobny mecz do naszego. Kibicuj Polakom na Mistrzostwach Europy - sprawdź terminarz mistrzostw Z jakimi nadziejami Serbia wchodzi w fazę pucharową? - Plan jest prosty: wygrać każdy mecz. Oczywiście nie wiem, czy to się uda. Chcemy walczyć do końca turnieju. Mam nadzieję, że dotrzemy do walki o medale, a nasz najlepszy moment w tym turnieju jest dopiero przed nami. Serbii dobrze wiedzie się w ostatnich latach w mistrzostwach Europy, w waszej drużynie jest kilku doświadczonych zawodników, którzy zdobywali już medale w tym turnieju. W fazie pucharowej doświadczenie będzie liczyć się podwójnie? - Historia naszych występów w ME nie ma znaczenia. Musimy zostawić ją za sobą. Natomiast doświadczenie zawodników może pomóc. Długo przygotowywaliśmy się do tego turnieju, ale nie jesteśmy tym samym zespołem, który dwa lata temu zdobył złoto. Mam nadzieję, że jesteśmy lepsi. Będziemy grać na maksa. Jeśli przyjdzie moment, w którym przyda się nasze doświadczenie, z pewnością z niego skorzystamy. Czekają nas jednak nowe wyzwania, nowe miasto, nowa hala. Dla ciebie gra w Krakowie czy Gdańsku to powrót do Polski. Dwukrotnie występowałeś w Asseco Resovii. - Już nieraz to mówiłem: w Polsce są najlepsi kibice na świecie. Nie zmieniam zdania, nie potrzeba więcej o tym mówić. Zawsze fajnie się tutaj gra, mam stąd bardzo fajne wspomnienia. Czas spędzony w Rzeszowie wspominam bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, że ten turniej też zakończę z fajnymi wspomnieniami. Z hali w Gdańsku pamiętam bardzo emocjonujący mecz w Pucharze Polski, w którym mieliśmy szansę na zdobycie tego trofeum dla Resovii po długiej przerwie, ale ostatecznie jej nie wykorzystaliśmy. Sama hala jest bardzo dobra, chciałbym, by było dużo kibiców. To zawsze pomaga. Jestem z Serbii, mamy waleczne serca, i obecność publiczności zawsze nam pomaga. Nawet wtedy, gdy bardziej wspiera rywali, jak w waszym meczu z Polską? - Tak. Przez to, jaka sytuacja panowała ostatnio na świecie, długo nie graliśmy z kibicami, więc ich powrót wszystkim pomaga. W końcu to dla takich meczów wszyscy gramy w siatkówkę, nie ma dyskusji. Z kibicami są większe emocje. Ale uważam też, że poziom sportowy spotkań z fanami na trybunach jest wyższy niż wtedy, kiedy gra się w pustej hali. W Serbii na brak kibiców też nie możecie jednak ostatnio narzekać. Finał kobiecych mistrzostw Europy Serbia - Włochy oglądało ostatnio 20 tys. widzów. To rekord frekwencji na meczu kobiecej siatkówki. - Tak, ale to było na meczu dziewczyn. Kiedy my gramy, jest trochę inaczej. Chociaż gdybyśmy występowali u siebie w finale mistrzostw Europy, mogłoby być podobnie. Jeszcze nie graliśmy jednak poważnego turnieju w tej hali w Belgradzie. Mam nadzieję, że w mojej karierze będę miał jeszcze szansę wystąpić w takiej imprezie przed własną publicznością. Kobiece ME były jednak dla nas dużym sukcesem, pokazały, że też mamy świetnych kibiców, którzy lubią siatkówkę. Męskiej drużynie do popularności kobiecej kadry jeszcze trochę brakuje? - W tym momencie wyżej są dziewczyny. Mamy bardzo fajny zespół, chociaż to chyba był ich ostatni turniej w tym składzie. Zdobyły wiele medali, możemy tylko im podziękować za to, co zrobiły dla całej dyscypliny i naszego kraju. Pokazały, jaki charakter mają Serbowie. Ich trener Zoran Terzić napisał też niesamowitą historię. Zawsze powtarzamy, że one pokazały nam drogę, którą mamy podążać. Mam nadzieję, że nam się to uda. W polskiej kadrze szykują się zmiany. Wśród kandydatów na nowego trenera kadry jest Nikola Grbić, który w latach 2015-2019 prowadził reprezentację Serbii. Myślisz, że byłby odpowiednim szkoleniowcem dla polskiej kadry? - Kiedy popatrzymy na to, co zrobił z ZAKS-ą, możemy powiedzieć, że tak. Każdy zespół, to inna historia, ale jest fajnym trenerem. Chłopcy, którzy z nim trenowali, dużo mu zawdzięczają. Pokazał, co może zrobić z polskimi zawodnikami. Wygrał Ligę Mistrzów - to naprawdę wielki sukces. Mam jednak nadzieję, że nie zostanie waszym trenerem, tak byłoby lepiej dla nas (śmiech). Kiedy i gdzie oglądać Polaków na ME? - sprawdź już teraz! Rozmawiał Damian Gołąb