- W końcu odpalił! - cieszyli się po meczu z Belgią ukraińscy dziennikarze. W spotkaniu kluczowym dla losów awansu drużyny do 1/8 finału Płotnicki był zdecydowanym liderem Ukrainy. We wcześniejszych meczach rodacy nieco kręcili nosem na jego formę, ale z Belgią to on poprowadził kolegów do zwycięstwa 3-1. Skończył aż 21 z 36 ataków, do tego dołożył asa serwisowego i mnóstwo mocnych zagrywek. Dzięki temu Ukraina przed ostatnim meczem fazy grupowej jest pewna trzeciego miejsca w grupie. Płotnicki to zdecydowanie największa gwiazda zespołu. Gra w Sir Safety Perugia, jednym z najlepszych siatkarskich klubów świata, zarządzanym przez kontrowersyjnego właściciela Gino Sirciego. To właśnie on nadał ukraińskiemu przyjmującemu pseudonim “Kałasznikow". - W naszym prezydencie zawsze jest trochę szaleństwa, ale to też bardzo miłe. Ta ksywka pasuje do Ołeha - uważa Wilfredo Leon, klubowy kolega Płotnickiego. On sam w Perugii jest znany jako “King". ME siatkarzy. Wielkie plany Ukrainy 24-letni Ukrainiec swój przydomek zyskał przede wszystkim dzięki niepospolicie mocnej zagrywce. Pokazał to już zresztą w czasie ME w krakowskiej hali. Co prawda nie ma w niej liczników mierzących prędkość piłki po serwisie, ale Płotnicki regularnie posyła na drugą stronę siatki prawdziwe bomby - zupełnie jak jego klubowy kolega z reprezentacji Polski. - Rywalizujemy ze sobą na treningach, ale jak przyjaciele, nie ma w tym nic agresywnego. Jak powstrzymać Leona? Myślę, że to niemożliwe. Zwłaszcza wtedy, kiedy jest w dobrym nastroju i dobrej formie. Czasami każdemu zdarzają się gorsze dni, ale w normalnej sytuacji, kiedy jest odpowiednio zmotywowany i chce wygrać, to nie do wykonania. A on zawsze jest zmotywowany - podkreśla Płotnicki. O nim w europejskiej siatkówce po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2016 r. Wówczas Ukraina dotarła do finału mistrzostw Europy juniorów. Co prawda w meczu o złoto przegrała z Polską, ale to Płotnicki został wybrany MVP turnieju. Jak dziś przyznaje, właśnie wtedy zrozumiał, że może wiele osiągnąć w siatkówce. Już rok później przeniósł się z ligi ukraińskiej do włoskiego Vero Volley Monza. Teraz jednak Płotnicki myśli przede wszystkim o dobrych wynikach z kadrą. Dotąd jej najlepszym osiągnięciem w mistrzostwach Europy jest 6. miejsce z 1993 r., gdy w grupie pokonała m.in. Polskę. Przed dwoma laty Ukraina dotarła do ćwierćfinału, w którym dopiero po tie-breaku przegrała z Serbią. Teraz apetyty są jeszcze większe. - Od pierwszego dnia tutaj marzymy, by osiągnąć coś wielkiego, zapisać się w historii ukraińskiej siatkówki. Zobaczymy, jak potoczy się turniej, ale myślę, że zostaniemy tu do 19 września, czyli do końca turnieju. Na razie jednak staramy się iść krok po kroku. Najpierw chcieliśmy się zakwalifikować do fazy play-off, potem zobaczymy, z kim w niej zagramy. W meczu z Polską będziemy walczyć - przekonuje ukraiński siatkarz. ME siatkarzy. Z kim Polska zagra w kolejnej rundzie? Bez względu na wynik ostatniego meczu drużyna Płotnickiego zakończy fazę grupową na trzecim miejscu. Polska w tabeli grupy A na razie jest druga, ale jeśli pokona Ukrainę, przesunie się na pierwsze miejsce. Przy skomplikowanej sytuacji w grupie C może to oznaczać, że niespodziewanie już w ewentualnym ćwierćfinale na drodze Polaków może stanąć Rosja. Wicemistrzowie olimpijscy zgubili bowiem kilka punktów i nie mają już szans na pierwsze miejsce w grupie. Polacy przyglądają się układowi turniejowej drabinki, choć zagadywany o nią Heynen rozkłada tylko ręce twierdząc, że oficjalnie nic na ten temat nie wie. Po tym, jak jego zawodnicy w końcu wygrali w Tauron Arenie mecz bez straty seta, pokonując 3-0 Belgię, zarówno on, jak i cała drużyna wyglądała jednak na ludzi spokojniejszych i zrelaksowanych. Heynen nie ucieka natomiast od pytań o Płotnickiego. Zna go świetnie, w końcu do niedawna łączył pracę w kadrze z posadą trenera Perugii. - Uwielbiam go. To świetny chłopak z ogromnym potencjałem. Jeszcze nie zawsze gra tak dobrze, jak mógłby to robić, ale cały czas jest bardzo młody. Jest w nim mnóstwo energii, kocha grać przy dużej publiczności. Myślę więc, że przeciwko nam zaprezentuje się świetnie - przekonuje trener reprezentacji Polski. Płotnicki również zachwala Heynena, podkreślając, że wcale nie przeszkadzają mu specyficzne metody belgijskiego szkoleniowca. - Jeśli zaakceptujesz jego styl, możesz z nim normalnie pracować. Może tylko potrzeba na to trochę czasu. Czy pamiętam jakieś ciekawe historie z jego udziałem? O tak, mam ich naprawdę wiele, ale... nie mogę o nich teraz opowiedzieć. Nie nadają się do cytowania - ze śmiechem mówi ukraiński "Kałasznikow". Początek spotkania Polska - Ukraina o godz. 17.30. Relacja tekstowa w Interii, transmisja w Polsacie Sport. Kiedy i gdzie oglądać Polaków na ME? - sprawdź już teraz! Damian Gołąb