Drużyna prowadzona przez Vitala Heynena rozpoczęła spotkanie znakomicie. W pierwszym secie niedzielnego starcia Grecy, 43. ekipa rankingu FIVB, nie mieli nic do powiedzenia. Zderzyli się ze szczelnym polskim blokiem oraz mocną zagrywką - te elementy przyniosły “Biało-Czerwonym" w tej partii łącznie aż 10 punktów. Później było gorzej, w trzecim secie to rywale byli górą, a czwarta partia była rozgrywana na przewagi. - Czy spadł nam kamień z serca, że nie było tie-breaka? Bez przesady. Nic wielkiego by się nie stało, gdybyśmy tego tie-breaka zagrali. Grecy mieli moment, w którym złapali wiatr w żagle i wykorzystali to na maksa. Na szczęście potrafiliśmy to zatrzymać i skończyć mecz w czterech setach - opisuje Drzyzga. 31-letni rozgrywający rozpoczął spotkanie w kwadracie dla rezerwowych, jego miejsce na boisku zajął Grzegorz Łomacz. Kiedy jednak gra zaczęła układać się gorzej dla Polaków, Heynen posłał Drzyzgę na boisko. Zmian było zresztą więcej - choć Belg początkowo dał szansę rezerwowym, na ostatnią partię wystawił szóstkę zbliżoną do podstawowej. Na boisku w niedzielę pojawiło się aż 13 zawodników, nie zagrał jedynie Michał Kubiak. - Jesteśmy zespołem i każdy może mieć gorsze chwile. Mamy 40 zawodników na najwyższym poziomie, żeby sobie pomagać. Życie pokazuje, że plany czasami trzeba zmieniać - przyznaje Drzyzga. Polska - Grecja. "To nie pierwszy i nie ostatni raz" Grecy są drużyną zdecydowanie niżej notowaną od Polski, w Krakowie przegrali dwa pierwsze mecze. W starciu z “Biało-Czerwonymi" wypadli jednak nadspodziewanie dobrze, choć polski rozgrywający twierdzi, że niczym nie zaskoczyli mistrzów świata. - Doskonale wiedziałem, że to są takie gorące głowy, południowcy, którzy, jak tylko poczują krew, nie będą odpuszczać, tylko walczyć. Dla nich to sama przyjemność grać przeciwko nam, przy takiej publiczności. Mieli podwójną motywację. My w czasie meczu straciliśmy koncentrację, daliśmy się chłopakom z Grecji rozegrać. I oni to wykorzystali. Brawa dla nich, a dla nas notka, by być skupionym przez całe spotkanie. A nie tylko przez fragment i czekać, aż samo się wygra - ocenia polski siatkarz. Dla Polaków ME są szansą na poprawienie humorów po igrzyskach olimpijskich, w których spisali się poniżej oczekiwań. Zarówno trener, jak i zawodnicy podkreślają jednak, że potrzeba czasu, by poprawić dyspozycję. - Nie jesteśmy w naszej najwyższej formie. Ten turniej bierzemy z rozpędu, to nasz trzeci mecz po igrzyskach. Z Grecją grała kompletnie inna szóstka. Trzeba brać wszystkie te rzeczy pod uwagę, bo nie wszyscy mają ostatnio tyle samo rozegranych spotkań i setów. Nie jest łatwo. Rozumiem, że zaczyna się spotkanie na energii i fantazji, a potem, z wynikiem, gdy mecz był w miarę kontrolowany, to spadło. To nic nowego, nie pierwszy i nie ostatni raz, niestety - zauważa dwukrotny mistrz świata. W pierwszych meczach Polaków w Krakowie trudno mieć zastrzeżenia do wyników osiąganych przez zawodników Heynena. Czy jednak pod względem siatkarskim też nie ma się do czego przyczepić? - Myślę, że siatkarsko również, ale to zostawiam wszystkim wszechobecnym ekspertom. Ja jestem od grania w siatkówkę, a nie od oceniania, czy gramy dobrze, czy źle - kwituje Drzyzga. Kolejny mecz ME Polska rozegra już dziś. Przeciwnikiem będzie Belgia. Początek o godz. 20.30, relacja tekstowa w Interii, transmisja w Polsacie Sport. Najnowsze informacje z ME w siatkówce mężczyzn - Sprawdź! Damian Gołąb