To mógł być kolejny piękny dzień w historii polskiej siatkówki. Reprezentacja Polski zaczęła półfinał od mocnego uderzenia, ale w drugim secie nie wykorzystała szansy, by odskoczyć rywalom. W emocjonujących końcówkach setów to Słoweńcy zachowali więcej zimnej krwi i po raz kolejny pokonali Polaków. Spodek, nazywany świątynią polskiej siatkówki, wypełnił się w sobotę po brzegi, a tłumy zbierały się przed halą już godzinę przed meczem. Samo spotkanie rozpoczęło się jednak od zgrzytu - zamiast hymnu Słowenii organizatorzy włączyli... hymn Serbii. Rywale Polaków skwitowali pomyłkę uśmiechem, ale spotkanie rozpoczęli w dobrym stylu. Szybko asem serwisowym popisał się Alen Pajenk i Słowenia wypracowała sobie dwupunktową przewagę. Polacy opanowali sytuację przy zagrywce Jakuba Kochanowskiego i skutecznych kontratakach. Seria siedmiu punktów z rzędu sprawiła, że gospodarze wygrywali już 12-7. Przy okazji odesłali na ławkę rezerwowych Klemena Cebulja, którego szybko zniechęcili szczelnym blokiem. Choć rywale potrafili jeszcze zmniejszyć straty do dwóch punktów, ich marzenia o wygraniu seta rozpierzchły się za sprawą Wilfredo Leona. Trzy potężne serwisy przyjmującego zapewniły polskiej kadrze aż siedem punktów przewagi i spokojną końcówkę partii wygranej 25-17. Polska - Słowenia. Niewykorzystana szansa "Biało-Czerwonych" Rywalizacja “Biało-Czerwonych" ze Słoweńcami w czasie ME to już niemal tradycja. Obie drużyny spotykały się w czasie trzech ostatnich edycji turnieju i za każdym razem górą byli rywale Polaków. W 2015 r. pokonali ich w ćwierćfinale, dwa lata później w barażu o czołową ósemkę, a na ostatnich ME w półfinale. I choć w innych rozgrywkach mistrzowie świata nieraz byli górą - na przykład w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich czy w półfinale tegorocznej Ligi Narodów - niektórzy zaczęli już doszukiwać się słoweńskiej klątwy ciążącej na “Biało-Czerwonych". W pierwszym secie gospodarze zdobyli pięć punktów zagrywką i cztery blokiem. Od tego drugiego elementu rozpoczęli kolejną partię - Kochanowski zatrzymał wracającego na boisko Cebulja. Trener Słoweńców Alberto Giuliani zdecydował się za to na zmianę rozgrywającego, wprowadzając Gregora Ropreta. Dobrze wyglądała jednak przede wszystkim zagrywka jego drużyny - piłki w przyjęciu nie utrzymał Leon i goście prowadzili 6-3. Ich przewaga miała się utrzymać, bo wygrali kilka dłuższych akcji. Polacy dogonili ich w połowie seta, gdy w trudnej sytuacji poradził sobie Michał Kubiak. Rywale zaczęli coraz częściej psuć zagrywki, ale ponownie udało im się odskoczyć na trzy punkty. Gospodarze znaleźli jednak słabszy punkt rywali w przyjęciu i po bombie skierowanej przez Bartosza Kurka w Cebulja prowadzili 21-20. Końcówka była pełna emocji i zwrotów akcji. Polacy wygrywali 24-22, ale zmarnowali dwie okazje na skończenie partii. Potem nie udało się wykorzystać jeszcze kilku piłek setowych, a w kluczowym momencie przypomniał o sobie Cebulj, serwując w linię końcową boiska. Po chwili kontratak skończył Toncek Stern i Słowenia wygrała 32-30. ME siatkarzy. Słowenia znów koszmarem Polaków W poprzednich rundach to Polacy prezentowali się bardziej przekonująco. Choć mieli drobne problemy w fazie grupowej, zakończyli ją bez porażki. A w rundzie pucharowej rozbili Finlandię i Rosję. Słoweńcy tak imponujących skalpów na tym turnieju nie mają, w ćwierćfinale ograli Czechów. Z meczu na mecz wyglądali jednak coraz lepiej, a w sobotę potrafili odpowiedzieć na świetne otwarcie Polaków. Ich grę odmieniło wejście Ropreta. Pod jego batutą świetnie rozpoczęli trzecią partię. Polacy mieli olbrzymie kłopoty w przyjęciu, w ataku męczył się Kubiak. Już przy stanie 10-4 dla rywali trener Vital Heynen wykorzystał drugą przerwę. Efektów jednak nie było, Słoweńcy wypracowali aż siedem punktów przewagi. Szkoleniowiec "Biało-Czerwonych" wprowadził na boisko Kamila Semeniuka, Grzegorza Łomacza i Łukasza Kaczmarka, ale rezerwowi nie zdołali uratować seta. Rywale grali jak z nut, przy sytuacyjnych piłkach świetnie radził sobie Tine Urnaut. Rozbili mistrzów świata 25-16. W godzinę Polacy przeszli drogę od demolowania rywali do bezradnego spoglądania na drugą stronę siatki. Ich niemoc trwała na początku czwartego seta. Przy prowadzeniu 6-3 kilka dobrych zagrywek wykonał Fabian Drzyzga. Na wyższe obroty wskoczył też Kubiak. Najpierw wdał się w pyskówkę z Urnautem, ale to wyraźnie pomogło mu wrócić do gry. Cała drużyna zaczęła grać lepiej, Polska prowadziła 13-10. Udało się ustabilizować przyjęcie, znów atakować byli w stanie środkowi. Kilka dłuższych przerw i długo rozpatrywany challenge wybiły jednak gospodarzy z rytmu i wygrywali już tylko 18-17.Po chwili siatki dotknął jednak Cebulj i Polacy znów mieli dwa punkty przewagi. Tyle że przy zagrywkach Pajenka Słoweńcy wyrównali. Podobnie jak w końcówce drugiej partii, to "Biało-Czerwoni" nie wytrzymali próby nerwów w końcówce. Ważnej piłki nie skończył Leon, błąd w przyjęciu popełnił Kubiak. Słoweńcy już odtańczyli taniec zwycięstwa przy stanie 29-28, ale po challenge'u sędziowie dostrzegli dotknięcie siatki Cebulja. Jeszcze raz wideoweryfikacja uratowała Polaków po paru minutach, ale wciąż brakowało skutecznego kontrataku. W końcu jednak nawet challenge nie pomógł i Słowenia wygrała 37-35. Finałowymi rywalami Słoweńców będą Włosi lub Serbowie. Półfinał z udziałem obu drużyn rozpocznie się w katowickim Spodku o godz. 21. Trwają mistrzostwa Europy w siatkówce mężczyzn - Bądź na bieżąco Polska - Słowenia 1-3 (25-17, 30-32, 16-25, 35-37) Polska: Kurek, Bieniek, Leon, Drzyzga, Kochanowski, Kubiak - Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero), Nowakowski, Łomacz, Kaczmarek, Semeniuk Słowenia: Stern, Kozamernik, Cebulj, Vincić, Pajenk, Urnaut - Kovacić (libero) oraz Mozić, Ropret, Sket, Stalekar Damian Gołąb