- Jestem Polakiem, ale Włochom kibicuję. Tak jak każdy, mam swoją ulubioną drużynę. Trudno byłoby, żebym im nie kibicował. To wszyscy są moi znajomi, przyjaciele. Z Roberto Mancinim gram w padla, od czasu do czasu wszyscy się widzimy. To drużyna, której warto kibicować, na tym turnieju to pokazała. Największym reżyserem tego Euro był covid. Nie wiem, jak Italia wyglądałaby rok temu. Ta drużyna się budowała, przez rok dużo zyskała. Opóźnienie Euro tej drużynie pomogło. Wytrzymali wszystko fantastycznie, grali trzy dogrywki, dwa razy rzuty karne. I po prostu zasłużyli - mówił po finale Euro Boniek. Kilka godzin przed finałem na Wembley na kortach Wimbledonu Novak Djoković i Matteo Berrettini walczyli o wygranie turnieju singlistów. Włoski tenisista jest trenowany przez zięcia Bońka, stąd sympatia prezesa PZPN po jego stronie. Niestety, Serb okazał się za mocny i po raz 20. w karierze wygrał turniej Wielkiego Szlema. - Po meczu rozmawiałem z jednym jak i z drugim, bo obaj byli na meczu w strefie VIP. Muszę powiedzieć, że Djoković to jest zawodnik prawie nie do pokonania. Ma takie returny, że to jest niebywałe. Nie tylko, że odpowiada, ale odpowiada pod samą linię. Nie wygrywa się 20 Szlemów, jeśli nie ma się tego czegoś, co daje przewagę nad przeciwnikami. Uważam, że Matteo zagrał fantastyczny pojedynek, ale na Djokovicia to jeszcze nie wystarcza - oceniał w rozmowie z Interią popularny "Zibi". Pytany o to, co działo się przed meczem Anglii z Włochami i zachowanie kibiców gospodarzy, Boniek przyznał, że odpowiednie służby nie zareagowały tak jak powinny, choć nie zgadza się, że to UEFA jest odpowiedzialna za to, co się wydarzyło. - Muszę powiedzieć, że sam jestem zaskoczony, że na wszystkie problemy antidotum jest UEFA. To tak nie funkcjonuje. Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, kibiców, jest policja, kraj który organizuje, oni mają swoje obowiązki. To nie jest tak, że nad wszystkim czuwa UEFA, która jest odpowiedzialna za stronę organizacyjną i wiele innych aspektów, ale nie za doprowadzenie kibiców na stadion, bezpieczeństwo podczas meczów. Od tego są odpowiednie służby i mieliśmy przykład, że policja sobie z tym nie poradziła. Tzw. "bydło", obecne jest na wszystkich boiskach. Tutaj też, szczególnie po meczu, widzieliśmy pewne zachowania, wstydliwe, oburzające. Ja się już przyzwyczaiłem do tego, że pewne sformułowania puszcza się w eter, które fałszywe, ale trzy razy powtórzone, stają się prawdą. Słyszałem, że UEFA rozważa, żeby od 2028 roku robić Euro 32-zespołowe. To jest jakiś fake news! Nikt o tym nie rozmawia i nie myśli. Nie ma takiego tematu. Analiza tego jest kompletną głupotą - powiedział prezes PZPN. Pytany o obecność fanów na trybunach przyznał, że z wnioskami trzeba się wstrzymać. Dodał też, że taki turniej, jak Euro 2020, raczej nie będzie już możliwy do realizacji. - Kibiców można wpuścić zawsze, ale trzeba potem zobaczyć, jakie są tego konsekwencje. Byłbym bardzo ostrożny. Mam za mało informacji, głębokich analiz. Proszę wziąć pod uwagę, że 10 tysięcy szkockich kibiców przyjechało na Wembley, ale potem podobno u trzech tysięcy stwierdzono zakażenie covidem. Ludzi można zawsze wpuścić, ale trzeba się zastanowić, czy daje im się 100% bezpieczeństwo. To temat nie na naszą rozmowę, ale do rozważania dla ludzi, którzy się tym zajmują. Sport musi pójść do przodu, życie musi pójść do przodu, ale musimy zapewnić kibicom totalne bezpieczeństwo. A propos kibiców, muszę powiedzieć, że to Euro pokazało, że jeżeli będziemy dbać o kibiców, to był ostatni raz, kiedy możemy coś takiego zrealizować. Turniej w 12 miastach powstał przed brexitem, przed covidem, kiedy świat był inny. Jeśli chcemy myśleć o kibicach, a to kibic decyduje o jakości widowiska, ubarwia je. Kibic jednak nie jest bogaty, ciężko pracuje, jest normalnym człowiekiem i trzeba mu pomóc. Zarówno ceny biletów, przejazdy z jednego państwa do drugiego na mecze. Wydaje mi się, że trzeba o ludzi zadbać inaczej. Finały muszą odbywać się w jednym, najwyżej dwóch sąsiednich krajach. Innej drogi nie ma, bo ludzie sobie z tym nie dadzą rady, to będzie ich za drogo kosztowało. O kibiców reprezentacyjnych trzeba zacząć dbać, bo to oni nadają kolorytu imprezie. Ta impreza była fantastyczna, pod względem piłkarskim obroniła się w sposób nieprawdopodobny dzięki piłkarzom. Wszystkie mecze były fantastyczne - powiedział Boniek w rozmowie z Interią. - Niedawno jadłem śniadanie i oglądałem fragmenty meczu Polska - Szwecja. Jak patrzyłem na to po raz kolejny, to co w tym meczu się nie działo! Ile mieliśmy okazji do strzelenia bramki, jedną strzeliliśmy, był 10 cm spalony, dwie poprzeczki Roberta Lewandowskiego już przy stanie 1-0 w pierwszej połowie, ewidentny faul na Krychowiaku przy dobitce. Sto tysięcy rzeczy, które na tym Euro nam nie wyszły i które spowodowały, że pożegnaliśmy się z tym Euro za szybko - analizował. Pytany o to, czy Roberto Mancini i droga, jaką przebył z kadrą Italii, jest podobna do tej, na której jest Paulo Sousa, Boniek pokusił się o szerokie wnioski. - Jeśli chcemy robić głęboką analizę, trzeba inaczej myśleć. Włosi nie pojechali na mundial, bo musieli grać baraże. Grali w grupie z Hiszpanią i zajęli drugie miejsce. Potem grali dwumecz ze Szwecją, gdzie na wyjeździe przegrali 0-1, będąc drużyną zdecydowanie lepszą, a u siebie nie potrafili strzelić gola. Takie rzeczy się zdarzają, w piłce element przypadku jest nieprawdopodobnie duży. Nie szedłbym tutaj w tak daleką narrację. Włosi grali bez Roberta Lewandowskiego, nie mieli środkowego napastnika. I wygrali Euro! Bo mieli kolektyw, mieli drużynę, na każdej pozycji był znakomity zawodnik. Nie chcę tutaj nikomu umniejszać. Lewandowski jest fantastycznym piłkarzem, pomaga tej reprezentacji, ale piłka nie jest dziś grą jednego człowieka. Proszę zobaczyć, jak Włosi rozgrywali piłkę w drugiej linii, jakich mieli piłkarzy, ile biegali, jak biegali, jak potrafili grać pod pressingiem. My jako kolektyw byliśmy dobrą drużyną. Ja się nie zgadzam z taką narracją, że jak się nie uda wygrać, to trzeba z nimi jechać równo. Wydaje mi się, że my kochamy wygrywać, ale nie kochamy sportu. Gdyby nie było czerwonej kartki Krychowiaka, poszlibyśmy dalej, nie wiadomo, jakby to Euro się dla nas skończyło. Jak analizuję wszystkie mecze, zagraliśmy fantastyczne spotkanie z Hiszpanią. Fantastyczne. Na ich terenie, z szóstą drużyną świata, graliśmy dobrze. Na pewno graliśmy dobry mecz ze Szwecją. I w 2. minucie tracimy bramkę, gdzie piłka przypadkowo odbija się od nogi leżącego zawodnika i myli Jóźwiaka, który nie trafia i jest 1-0. Drugą bramkę zostawmy, Kulusevski biegnie 60 metrów, nikt do niego nie doskakuje. Kuriozum. Mieliśmy multum sytuacji, byliśmy drużyną lepszą. Czyli zagraliśmy jeden mecz znakomicie, jeden zupełnie dobrze. Nie wyszło nam pierwsze spotkanie. Rozmawiałem z Rummenigge i on mi mówi, że mieliśmy pecha, bo graliśmy pierwszy mecz ze Słowacją. Gdybyśmy grali z nimi trzecie spotkanie, też wygralibyśmy 5-0, bo oni już byli po pierwszym meczu wypompowani. Niestety przegraliśmy i musimy ponieść konsekwencje. Krytyka jest dość mocna. Czasem jest bardziej personalna, złośliwa niż merytoryczna, natomiast wydaje mi się, że można z tą reprezentacją mieć nadzieję na zbudowanie czegoś w przyszłości - analizował w rozmowie z Michałem Białońskim. - My czasem mamy taki charakter, że chcemy wygrać i do tego dorabiamy teorię. Jeśli przegramy, wszystko jest złe. Uważam, że ta porażka, którą ponieśliśmy na Euro, nie ma nic wspólnego z tą na mistrzostwach świata. Wtedy nie byliśmy żadnym zespołem, graliśmy po prostu słabo, fizycznie, psychicznie, mentalnie. Zawodnicy byli pod formą. Tutaj odpadliśmy, tak jak odpadło osiem drużyn po fazie grupowej i osiem drużyn w 1/8 finału. To normalna rzecz. Nie graliśmy źle, robiliśmy błędy indywidualne, które nie wynikały z tego, że graliśmy hybrydą czy trójką w obronie. Błędy się zdarzają, trzeba było ich uniknąć, a teraz trzeba wyciągnąć wnioski i zastanowić się, dlaczego się przydarzyły. Trzeba pójść do przodu, innej drogi nie ma. To nie jest tak, że możemy wymienić tych zawodników na innych. Nikt o tym nie mówi, i my też nie mówimy, bo nie chcemy się tłumaczyć, jak się przegra, trzeba spokojnie do tego podejść, ale kiedy inni mieli saunę, odpoczywali, my lataliśmy samolotami. Byliśmy drużyną, która zrobiła najwięcej kilometrów w samolocie podczas Euro. Nikt nie mówi, że musieliśmy grać bez Milika, Piątka, Bielika czy Góralskiego. To elementy, które są bardzo ważne. Nie mieliśmy też Recy na lewej obronie, szybki, dynamiczny, który by tej drużynie mógł zaproponować coś ciekawego. Graliśmy Rybusem, który przez długi okres na zgrupowaniu ciągle miał problemy zdrowotne i Puchaczem, który jest młody i uczy się piłki na tym poziomie, na który Sousa postawił. Widzę wiele plusów. Oczywiście, boli mnie to wszystko tak samo jak pana, jak kogoś innego. Chciałbym na tym turnieju usiąść, jako prezes federacji, w loży, w finale. Niestety tak nie było. Dziś trzeba wyciągnąć wnioski, zastanowić się. Mamy sztab szkoleniowy, mamy eliminacje do mistrzostw świata. Dobrze byłoby, żebyśmy jeździli na te imprezy ciągle, tak jak w ostatnich pięciu-sześciu latach jeździliśmy na każdą imprezę. Mamy szansę zakwalifikować się do baraży, bo uważam, że Anglia w naszej grupie zajmie pierwsze miejsce, a w barażach możemy wygrać i pojechać na mistrzostwa świata. Potem są mistrzostwa Europy. Piłkę trzeba co dzień, co dzień budować. Mamy potrzebę dużo większej liczby profesjonalnych zawodników, którzy po prostu potrafią lepiej grać w piłkę - spuentował "Zibi".