Powiadano, że Ricardo Zamora nie lubił faszystów. W czasie swego ostatniego meczu w kadrze, towarzyskiego starcia Hiszpanii z Niemcami w lutym 1936 ostentacyjnie podniósł lewą rękę z zaciśniętą pięścią w chwili, gdy grano niemiecki hymn i gracze Trzeciej Rzeszy wykonywali na barcelońskim stadionie Montjuïc gest "Sieg Heil!". Odebrano to jako jednoznaczną manifestację sprzeciwu. Nie uchroniło go to jednak przed więzieniem w targanej potężnym konfliktem Hiszpanii. Więzieniem i zagrożeniem śmiercią. Generał Francisco Franco w pewnym momencie uznał go nawet za zdrajcę. Pretekstem był fakt, że w trakcie wojny domowej w Hiszpanii zdecydował się on grać za granicą, we francuskim klubie OGC Nicea. A trzeba wiedzieć, że Ricardo Zamora był już wtedy legendą w kraju. Legendą dzięki meczom z Włochami. Pierwszy miał miejsce w czasie igrzysk olimpijskich w 1920 roku w Antwerpii. Warto pamiętać, że w początkach XX wieku i latach dwudziestych igrzyska olimpijskie były jedynymi dużymi turniejami piłkarskimi w skali ogólnoświatowej. Zastępowały późniejsze mundiale i to na nich rodziły się legendy i potęgi wielu wspaniałych potem reprezentacji, chociażby włoskiej czy urugwajskiej, poniekąd także Hiszpanii. Hiszpania czołową drużyną Europy Tamten zespół Hiszpanii zapowiadał się bowiem niezwykle interesująco. Na igrzyskach w Antwerpii sięgnął po srebrny medal, także dzięki pokonaniu Włochów. Turniej olimpijski miał nieco dziwny regulamin, bowiem najpierw wyłaniał ekipę kwalifikującą się do finału - w tym wypadku byli to gospodarze, Belgowie, a następnie w konsolacyjnym turnieju znajdował jej finałowego rywala. Hiszpania wtedy przegrała z późniejszym mistrzem, Belgią już w ćwierćfinale, ale poradziła sobie z tym turnieju pocieszenia. Pokonała w nim Szwedów, Holendrów i w bardzo ważnym meczu Włochów. Starcie było dramatyczne, bowiem w jego trakcie zespół hiszpański tracił kolejnych piłkarzy. Stracił także Ricardo Zamorę, wyrzuconego przez arbitra, gdy po prostu zdzielił jednego z Włochów w twarz. W bramce stanął zawodnik z pola, napastnik Marcelino Silverio Izaguirre Sorzabalbere z Realu Sociedad San Sebastian, zwany powszechnie Silverio. Nie miał pojęcia co ma robić po założeniu rękawic, więc Ricardo Zamora stanął w pobliżu bramki i przekazywał mu komendy i instrukcje. Hiszpania dowiozła wygraną 2-0, zdobyła srebrny medal, co przebiła dopiero podczas pamiętnych dla nas igrzysk w 1992 roku. Swoją drogą, gdy zespół wracał z tym medalem do kraju, Ricardo Zamora został aresztowany i oskarżony o przemyt drogich kubańskich cygar. Takich problemów z prawem miał co niemiara, bo przecież w 1922 roku zatrzymano go za zatajenie przed poborcami podatkowymi rzeczywistych kwot, jakie dostał za przejście z FC Barcelony do Espanyolu Barcelona. Ricardo Zamora błyskawicznie zbudował swój legendarny wizerunek i markę. Charakterystyczna czapka, mocne wypowiedzi (rzadkie wtedy u piłkarzy), rozpoznawalny sposób bronienia z tym niezwykłym piąstkowaniem, dzięki któremu umożliwiał swoim kolegom błyskawiczne wyjście z kontrą sprawiły, że go kochano. "Ricardo Zamora w Barcelonie i św. Piotr w niebie - tylko oni są nie do przejścia" - mawiano. W 1930 roku stal się najlepiej zarabiającym sportowcem w Europie, gdy Real Madryt kupił go z Espanyolu za astronomiczną kwotę 100 tysięcy peset i na dodatek 50 tysięcy peset zapłacił jemu samemu. Wówczas jeden dolar amerykański kosztował osiem i pół pesety. Hiszpania kontra Włochy. Najbrutalniejszy mecz? Igrzyska w 1920 roku przyćmił mundial z 1934 roku, na który Hiszpania pojechała z wielkimi ambicjami. W pierwszym meczu pokonała efektownie 3-1 wielką Brazylię (Zamora jako pierwszy w dziejach mistrzostw świata obronił rzut karny), ale szybko wpadła na gospodarzy, Włochów. Pojedynek Zamory z włoskimi obrońcami często przedstawia się jako starcie prawdziwych wartości z faszystowską nawałnicą, jako zatrzymanie brutalnych włoskich graczy przez niezwykle szlachetnego bramkarza. Potęgował to fakt, że po meczu Ricardo Zamora rzeczywiście pokazywał zdjęcie rentgenowskie swoich palców, które Włosi połamali. Zrobili to, bo pozwalał im dość nieudolny sędzia Louis Baert z Belgii. Nie zapanował nad wydarzeniami, a ponieważ Ricardo Zamora nie pozostawał dłużny Włochom w rękoczynach, doszło do jatki, kopaniny i poważnych urazów. Starcia hiszpańsko-włoskie w swej brutalności kojarzą nam się zwłaszcza z meczem z mundialu 1994 roku i zakrwawionym, wściekłym Luisem Enrique, ale kto wie czy ten mecz we Florencji w ostatni dzień maja 1934 roku nie był pod tym względem bardziej bestialski.W powojennych publikacjach przedstawiano Zamorę jako bohatera, którzy zatrzymał faszystowską drużynę pod okiem Benitto Mussoliniego. Herosa tamtego mundialu, skrzywdzonego przez brutalną siłę. Mało kto pamięta, ile razów on wymierzył Włochom w trakcie starć, jak to miał w zwyczaju. Dzisiaj nie dojdziemy już do tego, kto kogo bardziej prowokował, w każdym razie w powtórzonym po remisie 1-1 (nie było wtedy rzutów karnych) meczu Ricardo Zamora już nie zagrał. Strzaskane palce na to nie pozwoliły, a jego zastępca Juan José Nogués w końcu kopany po ciele puścił jedynego gola po strzale niezrównanego Giuseppe Meazzy. CZYTAJ TAKŻE: Piłkarska legitymacja znaleziona w katyńskim dole Legendarna pozycja zbudowana na meczach z Włochami nie uchroniła go przed wielkimi kłopotami w czasie wojny domowej. Republika aresztowała go za jego współpracy z katolicką gazetą, Ricardo Zamora jako ekstremista trafił do więzienia Modelo w Madrycie, gdzie omal nie zamordowali go współwięźniowe. To, co przeżył w tym więzieniu aż trudno sobie wyobrazić. Wyciągnąć miał go pisarz Pedro Luis Gálvez, który rozpętał kampanię wypuszczenia bramkarza na wolność. W końcu się to udało, a Zamora opuścił kraj przy pomocy argentyńskiej ambasady.Wrócił do niego po latach, a generał Franco dość sprawnie wykorzystywał go do swoich celów. Odznaczył, a Ricardo Zamora trenował nawet zespół Atletico Aviación, jak zwano wtedy Atletico Madryt po połączeniu go z piłkarzami Hiszpańskich Sił Powietrznych. - Poglądy? Ja przede wszystkim zawsze kochałem swój kraj. Zawsze byłem z nim związany - mówił.