Trener Roberto Mancini jest wielkim zwycięzcą tego turnieju. Pokazał, jak można odwrócić losy meczu, którzy zaczął się niekorzystnie i dał Włochom drugi triumf w historii ME, odwracając złą serię po dwóch przegranych finałach Euro. Zarazem mecz z Anglią był jego 34. meczem z rzędu bez porażki!W kilku miejscach Londynu chuligani angielscy pobili ludzi tylko za to, że mieli włoskie koszulki. Wydzierali się przy tym, że "Football is coming home". Piłkarze Squadra Azzurra pokazali jednak, że "Football is coming Rome". Nie takiego rozpoczęcia finału spodziewał się mister Mancini. Już po pierwszym rzucie rożnym jego podopieczni dali się skontrować. Z kolei Gareth Southgate miał nosa, posyłając do wyjściowego składu Kierana Trippiera. To jego podanie otworzyło drogę do bramki Luke’owi Shawowi, a ten huknął bez przyjęcia w krótki róg i Gianluigi Donnarumma nie zdołał wykonać nawet ruchu! Shaw zainicjował kontrę, a mądrze do Trippiera rozciągnął akcję Harry Kane. Włosi próbowali wyrównać. W 8. min Lorenzo Insigne przestrzelił z wolnego, po faulu Shawa na Chiesie. Angielskie skrzydła, głównie Trippier, z łatwością przedostawały się pod pole karne Donnarummy. Italia przejmuje kontrolę Rozgrywanie piłki w wykonaniu Squadra Azzurra początkowo wydawało się być sztuką dla sztuki, ale po upływie pół godziny Anglicy dawali się spychać coraz głębiej i głębiej, by zatrzymać włoską machinę. Dobrą robotę wykonywał Federico Chiesa. W 35. min uciekł trójce rywali i zza pola karnego uderzył mocno po ziemi, tyle że pół metra obok bramki. Jedyny celny strzał oddał w doliczonym czasie do I połowy Marco Veratti. Dobrze ustawiony Jordan Pickford nie miał problemów ze złapaniem piłki. Jeszcze przed przerwą próbował huknięciem z dystansu Marco Bonucci, ale brakowało mu precyzji. Italia w I połowie posiadała piłkę przez 62 procent czasu gry, oddała sześć strzałów - rywal tylko jeden, za to jakże skuteczny. Raheem Sterling próbował wymusić rzut karny w 48. min, ale Bjorn Kuipers nie dał się nabrać. Po chwili Sterling sfaulował Insigne 20 m od bramki Pickforda. Do rzutu wolnego podszedł sam poszkodowany, ale uderzył metr obok prawego okienka. W 53, min Insigne szarżował w polu karnym i próbował wkręcić piłkę w długi róg - jedną taką bramkę na Euro już zdobył, ale tym razem przedobrzył. Za moment po akcji Chiesy Lorenzo posłał "bombę" z bliska, ale z ostrego kąta, więc trafi w Pickforda. W 62. Min, po pięknym rajdzie Chiesy Anglię uratował Pickford, odbijając piłkę po jego niesygnalizowanym strzale z 15 m. Mancini wprowadził świeżą krew już osiem minut po przerwie - Cristante i Berardiego. Temu drugiemu nakazał operowanie między liniami. Te zmiany i posłanie do ataku pozycyjnego Chielliniego z Bonuccim to była trenerska maestria Manciniego. Wejście rosłego Giorgio po wrzutce Chiesy narobiło najwięcej zamieszania w polu karnym Anglików. Veratti zagłówkował w słupek, ale Bonucci znalazł się na właściwym miejscu i z metra wpakował piłkę do pustej bramki, uciszając Wembley! Nie wytrzymał nerwowo jeden z włoskich dziennikarzy, który wstał z miejsca i przyłożonym palcem do ust zaczął uciszać siedzących 10 m obok kibiców. W 73. min Italia mogła, a właściwie powinna prowadzić. Piękne prostopadłe podanie Bonucciego otworzyło drogę do bramki Berardiemu, który był sam na sam z Pickfordem, ale zamiast przyjąć, uderzył z powietrza i posłał piłkę nad poprzeczką! Widząc pędzącego samotnie Berardiego stojący tuż obok mnie Anglicy błagalnie jęknęli "Oh no!". Wembley oniemiało, szalało tylko kilka tysięcy Włochów, a Squadra Azzura bawiła się piłką, tak jak ją nauczył Mancini. Tak jakby mecz toczył się na rzymskim Olimpico. Po kolejnej szarży kontuzji doznał Chiesa i zastąpił go Bernardeschi. Na początku dogrywki drugie życie dostali "Wyspiarze". Udało im się przejść do ataku. W 96. min Chiellini w ostatniej chwili zastopował Sterlinga. Nie dość, że uratował zespół, to jeszcze dzikim potrząsaniem głową pobudził zespół, przypominając kolegom, że są na najważniejszym piłkarskim polu bitewnym, na którym nie ma czasu ani miejsca na zmęczenie. Później, zamykając akcję po rzucie rożnym Philips kopnął, ale trzy metry obok dalszego słupka. Akcja Italii, a dokładniej Emersona była groźniejsza. To po niej Pickford wyszedł i zatrzymał Locatellego, z kolei dobitka Belottiego była niecelna. Bernardeschi postraszył Pickforda mocnym uderzeniem z rzutu wolnego. Angielski bramkarz na raty, ale złapał. Rzuty karne: Donnarummma show! Domenico Berardi całkiem zmylił Pickforda, strzałem w lewy róg. Harry Kane huknął w lewo i Donnarumma nie sięgnął piłki - było 1-1. Andrea Belotti uderzył w prawo i Pickford obronił! Piłka była idealnej dla niego wysokości i za blisko środka! Harry Maguire "kropnął" w prawe okienko i to Anglicy prowadzili 2-1. Leonardo Bonucci uderzył w lewą stronę, Jordan nie miał szans. Marcus Rashford nie trafił w lewy róg i zrobiło się po dwa! Federico Bernardeschi zmylił Pickforda strzałem w środek. Jadon Sancho kopnął w prawo i Donnarumma obronił! Sancho schował twarz w rękach. Było 3-2 dla Italii. Jorginho trafił w prawo i Pickford sparował piłkę na słupek, ratując Anglię! Nie na długo, bo niesa,owity Donnarumma obronił strzał w prawo Saki i Italia zaczęła szaleńczy taniec radości! Została mistrzem Europy całkowicie zasłużenie! Ceny za futbol szybują Uwzględniając inflację bilety na rozgrywany również na Wembley fina MŚ w 1966 r. kosztowały od 9.5, czyli tyle, co dziś porcja ryby z frytkami w barze pod stadionem, do 69 funtów. Na finał Euro 2020 najtańsze wejściówki oznaczały wydatek 250 funtów (ok. 1330 zł), a najdroższe - nawet 812 funtów (ok. 4300 zł). To oznacza, że piłka stała się na tyle ekskluzywną rozrywką, że bilety podrożały aż 50-krotnie Nawet w porównaniu do Euro 1996 bilety są dziś ze znacznie wyższej cenowo półki. Po uwzględnieniu wskaźnika inflacji, 25 lat temu kosztowały średnio 115 funtów, czyli ponad dwukrotnie taniej niż dziś te najgorszej kategorii. Tom Cruise i David Beckham zawiedzeni Największymi gwiazdami showbiznesu byli na Wembley aktor Tom Cruise i były gwiazdor "Trzech Lwów". Po bramce dla Anglii przybili sobie żółwika, po rzutach karnych jak niesmaczni opuścili stadion. Jako pierwszy po odbiór złotego medalu wyszedł wielki nieobecny finału - Leonardo Spinazzolla, który doznał kontuzji podczas ćwierćfinału z Belgią. Szedł o kulach, kuśtykał, ale i tak był wniebowziętą. Mancini i kilku jego współpracowników płakali z radości. W swoim żywiole była niezniszczalna para obrońców, która przetrwała każdy kryzys Italii - Bonucci - Chiellini. Ten pierwszy został wybrany bohaterem meczu i nic dziwnego, bo przecież strzelił bramkę na 1-1, wykorzystał też rzut karny.