Jakoś utarło się, że piłkarze Szwecji nie leżą Polakom. To nie jest prawda. Owszem, częściej przegrywaliśmy niż wygrywali, ale kilka zwycięskich meczów na zawsze przeszło do historii jako ważne momenty w dziejach reprezentacji Polski. 1. Pierwszy mecz ze Szwecją zdarzył się prawie sto lat temu i jest niezwykły z kilku względów. Po pierwsze - było to pierwsze zwycięstwo reprezentacji Polski. Po drugie - było to pierwsze zwycięstwo reprezentacji Polski na wyjeździe. Po trzecie - w meczu padł pierwszy gol w historii reprezentacji Polski (autorem Józef Klotz z Jutrzenki Kraków). Po czwarte - padł pierwszy gol z karnego w historii reprezentacji Polski (to ten sam gol Klotza). Po piąte - reprezentacja Polski pierwszy raz zdobyła w meczu więcej niż jednego gola (tego drugiego, zwycięskiego, przy stanie 1-1 zdobył Józef Garbień z Pogoni Lwów). Fanom nakręcającym się czasami Potopu trzeba przypomnieć, że to właśnie Szwedzi jako jedni z pierwszych zaczęli nawiązywać piłkarskie kontakty z nowopowstałymi krajami po I wojnie światowej, To też była to jedna z form przyjęcia i akceptacji nowych tworów politycznych... Tamten mecz jest ciekawy z jeszcze jednego powodu. Po przegranych meczach z Węgrami pierwszy raz w historii piłkarze zderzyli się medialną nagonką. Mimo że wszystko co związane z reprezentacyjnym futbolem dopiero u nas powstawało już wtedy niektórzy wszystkowiedzący dziennikarze zarzucali naszej reprezentacji - oczywiście przed meczem - lekkomyślność, pseudofachowość, ignorancję sportową" a do Sztokholmu miała udać się... "polska drużyna kompromitacyjna". A po zwycięskim meczu? "Jakkolwiek brak nam bliższych szczegółów gry w chwili pisania tych słów, to jednak zważywszy, że dr użyna nasza rozegrała zawody po trzechdniowej [pisownia oryginalna, przyp. aut.] blisko podróży, na obcym gruncie i wśród nieznanych tłumów publiczności, musimy tej dzielnej jedenastce wyrazić nasze pełne uznanie, gdyż jest to wyłącznie jej zasługa - napisał wydawany jeszcze w Krakowie "Przegląd Sportowy" w numerze z 2 czerwca, pięć dni [sic!] po meczu (gwoli sprawiedliwości trzeba oddać, że ta gazeta do ówczesnej nagonki się nie przyłączyła). Kibice z ery internetowej z pewnością w to nie uwierzą... 2. Polacy jeszcze przed wojną wygrali na własnym terenie aż trzy razy. Pierwszy wygrany mecz na własnym boisku przydarzył się u siebie w 1928 roku na stadionie w Katowicach, powstałym w 1920 roku stadionie 1.FC (pozostałości przy ul. Kościuszki można zobaczyć do dziś, na trybunach rosną drzewa). Polacy wygrali wtedy towarzyski mecz 2-1 w obecności prawie 20 tysięcy widzów. Obiekt nie miał krytej trybuny, szatnie były na koronie stadionu, piłkarze schodzili na murawę po schodkach (jak dziś na stadionie Szombierek). Był to pierwszy mecz reprezentacji Polski na Górnym Śląsku. 3. Do niezwykłego towarzyskiego meczu doszło we wrześniu 1947 roku. Komuna coraz mocniej wtrącała się we wszystko. W lipcu 1947 utworzony po sfałszowanych przez PPR wyborach do Sejmu Ustawodawczego rząd Józefa Cyrankiewicza został zmuszony przez Wielkiego Brata do wycofania się z podjętej już chęci uczestnictwa w Planie Marshalla. W ten sposób Polska została odsunięta od udziału w wielkim planie odbudowy gospodarczej Europy. Polska wpadała więc w coraz większą izolację, także w piłce nożnej. Mecz ze Szwecją był jednym z ostatnich z rywalem z bloku kapitalistycznego na kilka lat. W 1948 rząd wymusił na PZPN-ie rezygnację z udziału w igrzyskach olimpijskich w Londynie a w pierwszym spotkaniu Polacy mieli się spotkać z USA... Między 1949 rokiem i meczem z Danią a 1955 rokiem i meczem z Finlandią kisiliśmy się jedynie we własnym socjalistycznym sosie, wyjątkiem był udział w igrzyskach helsińskich w 1952 roku. W 1947 roku Polska przegrała na wyjeździe 4-5. Był to mecz, w którym padło najwięcej bramek między tymi rywalami. Dla Polski strzelali "dwaj przyjaciele z boiska" - Gerard Cieślik i "Messu" Gracz a także Tadeusz Hogendorf. Z tym ostatnim miałem okazję porozmawiać dwadzieścia lat temu. Był związany z Rzeszowem, ale krótko, w 1945 roku grał w Pogoni Katowice. Warto pamiętać, że u rywali zagrało wtedy 2/3 słynnego potem na cały świat tercetu gwiazd Milanu: Gre-No-Li (Gunnar Gren, Gunnar Nordahl i Nils Liedholm). Zabrakło Grena, a Liedholm strzelił jedną z bramek. 4. Mecz w 1974 miał największą stawkę. Oba zespoły spotkały się w drugiej rundzie finałów mistrzostw świata w Niemczech. Wygrała Polska 1-0 po golu Grzegorza Lato, a mecz jest pamiętny z dwóch innych powodów: Zbigniew Gut udanie zastąpił na obronie Adama Musiała, którego Kazimierz Górski odsunął na chwilę od reprezentacji za niesubordynację, z kolei Jan Tomaszewski obronił rzut karny Steffana Tappera. 5. Bardzo bolesne eliminacje do mistrzostw świata we Włoszech, po raz pierwszy od 1974 roku zdarzyło się, że nie awansowaliśmy na mundial. Przyczynili się do tego także Szwedzi, którzy wygrali po dwóch pamiętnych meczach. Na wyjeździe tuż przed końcem meczu Ryszard Tarasiewicz zdobył z rzutu wolnego jedną z najpiękniejszych bramek w historii reprezentacji Polski, ale Szwedzi i tak zdołali zaraz potem wepchnąć zwycięskiego gola. Na rewanżu na Stadionie Śląskim byłem, jako dzieciak udawałem obsługę techniczną żeby wyrwać autografy od Johny’ego Ekstroema, Matsa Magnussona i Andreasa Ravellego. Udało się! Mecz skończył się wynikiem 0-2. Pamiętam, że na spotkanie przyjechały tłumy kibiców ze Szwecji, którzy zostawili po sobie mnóstwo puszek po piwie. Było to jakiegoś rodzaju egzotyką, bo w Polsce królowało wówczas butelkowe i kuflowe... A na Śląsku ludzie dyskutowali wtedy nie tylko o futbolu; dzień wcześniej podczas próby zdobycia Lhotse zginął katowicki himalaista Jerzy Kukuczka. 6. Bezradna pogoń Jerzego Brzęczka za Frederikiem Ljungbergiem podczas eliminacji Euro w 1999 roku jest dla mnie symbolem degrengolady polskiej piłki. Po błędzie Brzęczka piłkę przejął Ljungberg i rozpędził się na lewym skrzydle. Brzęczek bez piłki nie potrafił doścignąć Szweda z piłką! Efekt: stracony gol i porażka. 7. Trudno uwierzyć, ale ostatni raz udało się wygrać ze Szwedami w towarzyskim meczu w Gdyni w 1991 roku (2-0). Potem było już tylko gorzej. W rewanżu złomotali Polskę 5-0. Biało-czerwoni nie potrafią z rywalami wygrać już od trzydziestu lat! Nie do wiary! Teraz nadarza się więc idealna okazja na rewanż.