Mecze Szwajcarii z Turcją kilkanaście lat temu należały do najgorętszych piłkarskich bitew w Europie. Dosłownie: bitew. Gdy los skojarzył obie reprezentacje w barażu o mundial 2006, Turcja robiła wszystko, by w rewanżu u siebie odrobić straty z pierwszego meczu w Szwajcarii (było 2-0 dla gospodarzy). Dosłownie: wszystko. Szwajcarów wychodzących z samolotu powitały transparenty "Witamy w piekle" i nie było to hasło na wyrost. Helweci na lotnisku najpierw nie mogli się doczekać przejścia odprawy celnej (celnik ostentacyjnie czytał gazetę w okienku zamiast sprawdzać paszporty), ich bagaż godzinami nie wyjeżdżał na taśmie, a gdy szwajcarska kadra w końcu przemieszczała się w kierunku hotelu, jej autokar został obrzucony kamieniami. Treningu na stadionie Szwajcarzy zwyczajnie bali się przeprowadzić, pokopali więc piłkę tylko na hotelowym tarasie. W meczu temperatura rosła, krewcy gospodarze byli blisko odrobienia strat, ale skończyło się 4-2 i awansem Szwajcarii. Tuż po ostatnim gwizdku doszło do wielkiej awantury i kopaniny między obiema ekipami. Turcja rewanż wzięła na Euro 2008 i była to okrutna zemsta. Szwajcarzy - gospodarze tamtego turnieju - długo prowadzili 1-0, by po golu w doliczonym czasie gry przegrać 1-2. To była reprezentacja, do której kibice Turcji do dziś mogą tęsknić. Jej wspomnienie sprawia, że turecki fan reprezentacji wciąż ma prawo żyć nadzieją, że mimo niekorzystnego wyniku, jego idolom uda się odrobić straty w nadzwyczajny sposób - na Euro 2008 działo się tak przecież nie tylko w meczu ze Szwajcarią, ale też z Czechami (z 0-2 na 3-2 między 75. a 89. minutą) i Chorwacją (na 1-1 w 122. minucie!), by przegrać dopiero w półfinale z Niemcami. Szwajcaria - Turcja. Seferović i Shaqiri - dwa nokauty przed przerwą Ta nadzieja na turecką remontadę w ostatniej grupowej kolejce Euro 2020 mogła być żywa, "warunki" ku temu były, bo Szwajcarzy po pierwszej połowie prowadzili 2-0. W czterech pierwszych minutach gry Turcja ruszyła z furią, oddając cztery strzały na bramkę. Szwajcaria odpowiedziała na chłodno - od razu golem. Haris Seferović, który wcześniej był blisko tytułu najbardziej irytującego napastnika Euro 2020, huknął sprzed linii pola karnego, piłka przeleciała między nogami Demirala i wpadła przy słupku obok wyciągniętego Uğurcana Çakıra. Jeśli ten gol był ładny, to drugie trafienie trzeba nazwać pięknym. Xherdan Shaqiri, który na poprzednim Euro 2016 strzałem "nożycami" z Polską zdobył tytuł "gola turnieju", tym razem przymierzył w górny róg bramki - też zza pola karnego.Turcja próbowała odpowiedzieć, świetnie grał Mert Müldür, który wysokim poziomem starał się dostosować do swoich kolegów z włoskiego Sassuolo, ale zawsze świetnie bronił Yann Sommer. Bez wielkiej przesady można ten mecz nazwać Festiwalem Strzałów Z Dystansu w Baku, tej broni próbowały obie ekipy, ale to Szwajcarzy byli bardziej precyzyjni. Szwajcaria - Turcja i korespondencyjna walka z Walią Temperatura i dramaturgia tego meczu nie mogła się równać bitwom sprzed lat, ale mimo pewnego prowadzenia po pierwszej połowie, Szwajcarzy po przerwie nie przerywali ataków. Wiedzieli, że w walce o drugie miejsce z Walią (ta przegrywała do przerwy z Włochami 0-1), liczył się bilans bramkowy. Ten zepsuł Szwajcarom, kontaktowym golem, İrfan Can Kahveci - pięknym strzałem (jakże inaczej) z dystansu podczas drzemki szwajcarskiej obrony. Szwajcaria odpowiedziała drugim w tym meczu golem Shakiriego, po szybkiej kontrze i - wyjątkowo - strzałem z pola karnego. Jeszcze Granit Xhaka z rzutu wolnego z 18 metrów huknął w słupek, ale więcej goli już nie było. Cały mecz skończył się bilansem: 23 strzały Szwajcarii i 19 strzałów Turcji. Szwajcaria wygrała 3-1 i tak jak Walia skończyła fazę grupową z czterema punktami. Lepszy bilans bramkowy mieli jednak Walijczycy i to oni ostatecznie zajęli drugie miejsce w grupie A, za Włochami. Cztery punkty dają jednak Szwajcarom przekonanie graniczące z pewnością, że będą wśród czterech najlepszych drużyn z trzecich miejsc i zagrają w 1/8 finału Euro 2020. Turcja na Euro 2020 jechała z wielkimi nadziejami, typowana przez ekspertów na "czarnego konia", w składzie miała przecież lidera sensacyjnego mistrza Francji z Lille, Buraka Yilmaza. Skończyła jako wielkie rozczarowanie, z najgorszym bilansem od czasu swojego debiutu na Euro 1996. Wtedy przegrali trzy mecze bez strzelenia gola. Na Euro 2020 gorycz trzech porażek osłodził tylko przez moment jeden, jedyny gol w meczu ze Szwajcarią. Bartosz Nosal