Decyzją brytyjskiego rządu finał Euro 2020 na Wembley będzie mogło obejrzeć 60 tysięcy fanów. Niestety, niemal głównie tych zamieszkujących Wielką Brytanię. Koronawirusowe obostrzenia powodują, że w praktyce fani, którzy po ćwierćfinałach chcieliby przyjechać na Wembley, nie mają takiej możliwości. Każdy, kto chce wjechać do Wielkiej Brytanii, musi poddać się dziesięciodniowej kwarantannie. Może ona zostać skrócona do pięciu dni w wypadku negatywnego wyniku testu PCR. Tylko, że dla piłkarskich fanów nie ma to żadnego znaczenia, bo ćwierćfinały odbywały się w piątek i w sobotę, a półfinały są we wtorek i w środę. Podobnie zresztą po półfinałach nie zdążą dotrzeć na finał.Koronawirusowa rzeczywistość jest taka a nie inna i już przed turniejem było wiadomo, że Wielka Brytania dość surowo podchodzi do wszelkich covidowych restrykcji. Niestety po raz kolejny okazało się, że nie każdy kibic jest wart tyle samo, co wzbudziło wściekłość fanów z Hiszpanii, Danii i Włoch.Okazuje się, że o ile normalny kibic praktycznie nie może obejrzeć decydujących spotkań Euro 2020, o tyle wybrana część ma taką możliwość. Chodzi o VIP-ów, wskazanych przez UEFA, którzy otrzymali specjalne zwolnienia z obostrzeń i będą mogli podróżować pomiędzy krajami, a tym samym zobaczyć półfinały i finał z wysokości trybun. Takie wyjątki są zupełnie niezrozumiałe i budzą uzasadnioną wściekłość kibiców.Niestety wygląda na to, że poza angielskimi kibicami i oczywiście VIP-ami na Wembley zasiądą tylko rezydenci mieszkający w Wielkiej Brytanii, wspierający swoje drużyny.KK