Przypomnijmy - los przydzielił Polskę i Słowację do grupy E, razem z Hiszpanią i Szwecją. Wiele wskazuje na to, że z naszymi południowymi sąsiadami powalczymy o awans z trzeciego miejsca. - Jest na to szansa. Walka będzie się toczyła do samego końca, bo pamiętajmy, że z trzecich miejsc wyjdą cztery z sześciu drużyn. Każdy punkt i każda bramka będą więc ważne - mówi Boris Pesković. Paulina Czarnota-Bojarska zaprasza na codzienny program o EURO - Oglądaj teraz To, że pierwszy mecz turnieju jest znacznie ważniejszy, niż wskazywałaby na to tylko matematyka, to frazes, który każdy słyszał zapewne po wielokroć. Trudno się jednak z nim nie zgodzić - zwłaszcza w przypadku Polski. Kalendarz turnieju został skonstruowany w ten sposób, że Orły w pierwszej kolejce powalczą ze swoim bezpośrednim - jak się wydaje - rywalem do awansu. - Polska jest faworytem. Gdybym miał jednak postawić pieniądze, to na remis. Nie 0:0, myślę, że obie drużyny strzelą - przewiduje były bramkarz, a później także trener bramkarzy Pogoni Szczecin. Siłą Słowacji jest zespół Kiedy spogląda się na kadrę Słowacji, próżno szukać w niej zawodników z pierwszych stron gazet. Są w niej zawodnicy solidni (Ondrej Duda, Stanislav Lobotka, Peter Pekarik) albo nawet bardzo dobrzy jak mistrz Włoch Milan Skriniar. Nie ma natomiast gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego. - Kiedyś był nią Marek Hamsik, ale najlepsze lata ma już za sobą. Uważam, że Piotr Zieliński, który był kiedyś jego zmiennikiem w Napoli, teraz jest dużo lepszym piłkarzem niż Hamsik. Siłą Słowacji nie będą więc poszczególni gracze, ale zespołowość - przekonuje Pesković. Początek spotkania Polski ze Słowacją o 18:00 na stadionie w Petersburgu. Jakub Żelepień