Bitewny kurz po kompromitacji ze Słowacją już niemal opadł. Zza chmury dymu zaczęły wyłaniać się więc coraz to bardziej konkretne kształty. Tym najbardziej widocznym jest dziś Pomnik Pokonanych, na którym stoją... wyłącznie piłkarze. Mało tego - prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek w przededniu spotkania z Hiszpanią poinformował, że niezależnie od wyniku kadry na Euro 2020, selekcjoner Paulo Sousa na pewno nie straci swojej posady. "Wyjście z tego bagna" nie wyszło W środę wieczorem portal "Łączy nas piłka" opublikował kulisy spotkania ze Słowacją. Tytuł: "WYJŚĆ Z TEGO BAGNA". W nich - skoncentrowany selekcjoner tłumaczy naszym zawodnikom między innymi to, jak należy bronić bramki przy stałych fragmentach gry w wykonaniu Słowaków (i robi to tak banalnie, że trudno nie oprzeć się szyderczym komentarzom). Materiał zaczyna się zresztą od proroczych słów: - "Škriniar to ich kluczowy zawodnik!". W kolejnych minutach Sousa analizuje grę naszych południowych sąsiadów, a szczególną uwagę zwraca na obrońcę Interu Mediolan. Widzimy też jak kadrowicze słysząc uwagi na temat Škriniara, ze zrozumieniem kiwają głowami. Sousa nie daje za wygraną i dalej podkreśla klasę 26-latka. Uczula też zawodników, aby kryli go indywidualnie i "pracowali ciałem". Co z tego wynika? W 69. minucie nikt Škriniara nie pilnował, a ten z miejsca wskazanego przez Sousę zdobył drugiego gola dla Słowacji i odebrał Polakom punkt. Chociaż na pierwszy rzut oka wideo zza kulis wydaje się niepozorne, to w tym bardzo delikatnym i trudnym dla reprezentacji Polski momencie - celowo lub nie - uderza wyłącznie w piłkarzy... Narracja spłaszczona do jednej sytuacji Nikt dziś nie mówi już o przygotowaniu fizycznym, które w pierwszym meczu wyglądało bardzo słabo, o niedopasowanej do kadry taktyce, na której naukę było zbyt mało czasu, o braku zaplanowania kilku schematów stałych fragmentów gry w defensywie i ofensywie, o wystawianiu niektórych zawodników na pozycjach, na których nie czują się najlepiej. Narracja sprawnie została spłycona do jednej sytuacji, która "zadecydowała" o tym, że w grupie zajmujemy ostatnie miejsce. Tę narrację przyjął także Zbigniew Boniek, który przekonuje: - "Jeden stały fragment gry i jedynym, kto ze Słowaków mógł zamienić na gola, to Škriniar. Wystarczyło się bardziej przyjrzeć, lepiej kryć". W kolejnych wypowiedziach Boniek sprawnie odsuwał odpowiedzialność od Sousy, za którego zatrudnienie jednoosobowo jest przecież odpowiedzialny. Oto kilka cytatów z jego wywiadów udzielonych m.in. Interii. Pierwszy: - "Uważam, że mamy dobrego trenera, co potwierdzają wszyscy, którzy na co dzień z nim współpracują". Drugi: - "Chciałbym, abyśmy mieli w Polsce ze sześciu takich Sousów, którzy uczą piłkarzy odważnej gry w piłkę, a nie tylko defensywy i wybijania po trybunach". Oraz trzeci, najważniejszy: - "Ja Sousy nie zwolnię, ale nie wiem co zrobi następca". Brzęczek był winny wszystkiemu. Sousa - nie I tak jak nie fair byłoby zrzucenie całej winy wyłącznie na Sousę, tak nie fair jest zrzucenie tej samej winy tylko na zawodników. Szczególnie w kontekście ostrej krytyki, którą z każdej strony atakowany był nie tak dawno poprzednik Sousy, Jerzy Brzęczek. Jego wolno było oskarżać o wszystko, a jego barki musiały unieść każde, najmniejsze nawet niepowodzenie narodowej ekipy. Barki Sousy na razie nie cierpią zbyt poważnie, bo ciężar porażki jest przekierowywany w stronę zawodników. Portugalczyk chroniony jest za to potężnym parasolem, który dzielnie trzyma Zbigniew Boniek. Nieprzypadkowo zresztą, bo porażka Sousy będzie przecież porażką odchodzącego prezesa. W deszczu krytyki stoją za to piłkarze, którzy mogą tylko parafrazować słynne hasło Muszkieterów. W aktualnej wersji brzmi ono: - "Jeden bez wszystkich, wszyscy bez jednego". Bo gdyby był sukces, byłby to zapewne sukces genialnego trenera. A gdy jest porażka, jest to wina naszych zawodników. Sebastian Staszewski, Interia