Puskas Arena to jedyny stadion podczas fazy grupowej Euro 2020, na którym może zasiadać 100% kibiców. Dzięki decyzji węgierskiego rządu chociaż na jednej arenie tego turnieju możemy czuć jego prawdziwą magię. Miał to być też jeden z największych atutów drużyny prowadzonej przez Marco Rossiego, która w losowaniu miała prawdziwego pecha i trafiła do grupy F, gdzie oprócz nich znaleźli się Francuzi, Niemcy i Portugalczycy. Euro 2020: Komplet widzów na stadionie I to właśnie z obrońcami tytułu Madziarzy mierzyli się w swoim pierwszym meczu na mistrzostwach. Cristiano Ronaldo i spółka byli wskazywani jako faworyci tego spotkania, szczególnie, że Węgrzy musieli radzić sobie bez swojej największej gwiazdy Dominik Szoboszlai, który jest kontuzjowany. Jednak mimo tego 61 tysięcy kibiców na trybunach wierzyły, że ich ulubieńcy zdołają sprawić niespodziankę i pomieszać szybki faworytom. Zaczęło się jednak zgodnie z przewidywaniami, bo już w 5. minucie bardzo groźną sytuację mieli Portugalczycy. Po prostopadłym podaniu do Diogo Joty defensorzy Madziarów mieli kłopoty z komunikacją, które wykorzystał napastnik Liverpoolu, zabrał się z piłką i oddał groźny strzał, który jednak pewnie obronił Peter Gulacsi. Była to jednak jedyna groźna sytuacja w pierwszej części gry, ponieważ kolejne minuty, mimo przewagi Portugalczyków, były rozgrywane jednak głównie w środku pola. Węgierska defensywa szybko wyciągnęła wnioski po sytuacji Joty i zaczęła grać z większą koncentracją. Obrońcy tytułu na kolejną dobrą okazję czekali aż do 26. Minuty, kiedy to w polu karnym Bernardo Silva próbował minąć rywala zwodem, upadł w polu karnym, ale sędzia tego spotkania nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego, mimo protestów Portugalczyków. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Węgrzy na swój pierwszy strzał musieli czekać aż do 37. minuty. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Adam Szalai, ale jego strzał głową spokojnie złapał Rui Patricio. Trzy minuty później jednak mogło i powinno być 1-0 dla wciąż aktualnych mistrzów Europy, ale znów Dioto Jota, po bardzo dobrym płaskim podaniu od Williama Carvalho, przegrał pojedynek z Gulacsim, choć uderzał z piątego metra. Chwilę później swoją szansę miał Cristiano Ronaldo, nabiegający na piąty metr, ale fatalnie przeniósł piłkę nad poprzeczką, w co sam nie mógł uwierzyć. Jak się okazało, była to ostatnia groźna sytuacja w pierwszej połowie spotkania, która jednak zakończyła się bezbramkowym remisem. Choć Portugalczycy zdecydowanie przeważali, to jednak nie udało im się znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Gulacsiego, a dobra organizacja u Węgrów mogła się podobać. Szczególnie w naszym kraju, gdzie po meczu ze Słowacją zastrzeżeń do defensywy były bardzo dużo. Węgry - Portugalia: Świetna postawa Gulacsiego Po zmianie stron znów zaatakowali Portugalczycy i znowu na ich drodze stanął węgierski bramkarz, który efektownie obronił uderzenie głową Pepe po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W odpowiedzi z dystansu po raz drugi uderzał Szalai, ale futbolówka trafiła wprost w ręce Rui Patricio, który w pierwszych 45 minutach był właściwie bezrobotny. Kolejne minuty znów toczyły się głównie w środku pola, ale znów to Węgrzy stworzyli sobie akcje po kontrze. Strzał Rolanda Sallaia nie sprawił co prawda zbyt wielu kłopotów portugalskiemu golkiperowi, ale był to kolejny sygnał, że Madziarzy do samego końca będą szukać swojej szansy. Mistrzowie Europy mieli kłopoty ze sforsowaniem obrony rywali, dlatego starali się szukać zróżnicowanych środków, by zaskoczyć Gulacsiego. W 68. minucie z dystansu uderzał Fernandes, ale węgierski bramkarz był na posterunku, choć musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności. W 76. minucie doszło do kontrowersyjnej sytuacji w polu karnym Węgrów. Po zagraniu do Cristiano Ronaldo jeden z obrońców zagrał futbolówkę ręką. Gwiazdor Portugalczyków domagał się rzutu karnego, ale Cuneyt Cakir, który przez moment nasłuchiwał podpowiedzi od sędziów VAR, ostatecznie nie zdecydował się użyć gwizdka. Równie gorąco zrobiło się cztery minuty później, bo po szybkiej kontrze i wyjściu sam na sam z bramkarzem Szabolcs Schon umieścił piłkę w siatce. Jednak jego radość trwała bardzo krótko, bo asystent sędziego głównego natychmiast podniósł chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Telewizyjne powtórki potwierdziły, że podjął słuszną decyzję, ale na Puskas Arenie atmosfera zrobiła się naprawdę niezwykła. Niestety dla Węgrów w 84. minucie ich radość entuzjazm został zgaszony przez Portugalczyków. Po zagraniu w pole karne przez Rafaela Silvę lewy obrońca Raphael Guerreiro uderzył bez przyjęcia, piłka przypadkowo odbiła się od Willy'ego Orbana, zmyliła Gulacsiego i wpadła do siatki obok bezradnego bramkarza Madziarów. Po chwili było już 0-2, bo bardzo aktywny Rafael Silva został sfaulowany w obrębie "szesnastki" przez Orbana, a "jedenastkę" na gola zamienił Cristiano Ronaldo, dla którego była to dziesiąta bramka w jego startach w finałach mistrzostw Europy, dzięki czemu został samodzielnym rekordzistą pod tym względem, ponieważ do tej pory dzielił go wspólnie z Michelem Platinim. Już w doliczonym czasie gry Portugalczycy przeprowadzili kapitalną akcję w polu karnym Węgrów, zagrali na jeden kontakt i Cristiano Ronaldo po raz drugi w tym spotkaniu umieścił piłkę w siatce, śrubując swój rekord i pieczętując wygraną aktualnych mistrzostw Europy, którzy tym samym udanie otworzyli Euro 2020 i potwierdzili, że zamierzają walczyć o obronę tytułu.Niestety, mimo wielkiej ambicji, Węgrzy nie zdołali dowieźć remisu do ostatniego gwizdka, a po straconej walce całkowicie się rozsypali, przez co wynik tego spotkania wygląda dla nich tak niekorzystnie. Zostawili po sobie jednak bardzo dobre wrażenie i z całą pewnością licznie zgromadzeni węgierscy fani są w lepszych nastrojach, niż kibice "Biało-Czerwonych".