Do mistrzostw Europy zostały już tylko dwa miesiące, a nadal nie wiadomo, w jakich miastach będą odbywały się mecze. UEFA stawia sprawę jasno - chce, aby turniej gościły tylko te miasta i stadiony, które zapewnią wpuszczenie na trybuny jakiejś części kibiców. Nie wszystkie miasta i kraje są w stanie spełnić te wymagania, a problem dotyczy m.in. dwóch ośrodków, w których swe mecze miała rozgrywać Polska - Dublina w Irlandii i Bilbao w Hiszpanii. Osiem miast zadeklarowało już, że będą wpuszczać kibiców na stadiony, ale tylko jedno - Budapeszt - bierze pod uwagę, że na trybunach usiądzie komplet 67 tys. widzów. W St. Petersburgu i Baku możliwe będzie zapełnienie w 50 procentach. W Amsterdamie, Bukareszcie, Kopenhadze i Glasgow będzie możliwość dla 25-33 proc. Z kolei Londyn na razie potwierdził 25 proc., ale jeśli brytyjski rząd na to pozwoli, zostanie ta liczba zwiększona na półfinały i finał. Monachium, Rzym, Bilbao i Dublin otrzymały od UEFA dziesięć dni na to, by przekazać informacje na temat możliwości wpuszczenia fanów na trybuny podczas piłkarskich mistrzostw Europy. Grozi im odebranie roli gospodarza. Gdzie odbędzie się Euro 2021? Na ostateczne decyzje czekamy do kongresu UEFA zaplanowanego na 19 kwietnia, ale Zbigniew Boniek swoim tweetem zasugerował, że może dojść do zmiany i Polska mogłaby zagrać gdzie indziej, np. w Londynie i Sewilli. Prezes PZPN jest członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, zatem z pewnością jest wtajemniczony w plany federacji zmian w organizacji mistrzostw Europy. Londyn i stadion Wembley już wcześniej deklarowały, że są gotowe przejąć obowiązki Dublina w roli gospodarza, chęć goszczenia Euro wyraził też Manchester.