Wydawało się, że kiedy, jak nie teraz. Mamy w zespole czołowego, najlepszego napastnika na świecie Roberta Lewandowskiego, mamy inne indywidualności w osobach Piotra Zielińskiego, Grzegorza Krychowiaka i Wojciecha Szczęsnego na czele. Wszyscy ci zawodnicy w poniedziałek na stadionie w Petersburgu zawiedli, przegraliśmy swój pierwszy mecz na Euro 1-2 i nasze szanse na awans z grupy do fazy pucharowej znacznie zmalały. Z małą Słowacją, której piłkarze jak Lubomir Szatka grają w naszej Ekstraklasie, przegrywamy po raz kolejny w ostatnich latach. Dwa razy pokonali nas w eliminacjach MŚ 2010, w Bratysławie było wtedy 1-2, a w Chorzowie 0-1. Potem była porażka w debiucie Adama Nawałki w listopadzie 2013 roku we Wrocławiu 0-2, gole zdobywali wtedy tacy zawodnicy jak Juraj Kucka i Robert Mak, którzy swój duży udział mieli też we wczorajszej wygranej swojego zespołu. Teraz niestety dla nas jest kolejna przykra przegrana... Na osiem starć aż pięć razy ulegaliśmy naszym południowym sąsiadom. Wstyd! Polska na Euro 2020. Nastroje ponure Niestety, przed kolejnymi grami w grupie E z Hiszpanią w sobotę w Sewilli i ze Szwecją 24 czerwca ponownie w Petersburgu, prognozy - jeżeli spojrzeć na statystykę - są równie ponure, a nawet gorsze niż w przypadku Słowacji. Z Hiszpanami na 10 gier jedna wygrana, jeden remis i osiem porażek, w tym 0-6 w ostatnim bezpośrednim starciu w czerwcu 2010 roku, kiedy Hiszpanie ruszali do RPA po swój tytuł mistrza świata. Ze Szwedami, jednym z naszych najczęstszych rywali w historii jest lepiej, ale wielkiego szału też nie ma. 28 bezpośrednich konfrontacji, 8 naszych wygranych, ale rywal na koncie ma ich aż 14, w tym wygrywał z "Biało-Czerwonymi" pięć ostatnich gier w latach 1999-2004. Prognozy nie są więc dla nas najlepsze, ale jak gra się tak jak ze Słowakami w poniedziałek, to nie może być inaczej... Michał Zichlarz