To był sparing, z którego wnioski wyciągać trzeba ostrożnie. Byłem zdumiony, gdy Paulo Sousa wysłał powołanie na Euro 2020 dla Dawida Kownackiego i wciąż jestem tym zaskoczony. W meczu z Rosją widziałem piłkarza, który dyskretnie poruszał się po boisku, unikał gry zamiast jej szukać. Uważany kiedyś za wielki talent, bazuje na opinii. Wydaje mi się pewne, że Kownacki niczego nie wniesie do zespołu na mistrzostwach Europy, ale naprawdę bardzo chciałbym się mylić. Jestem jak najdalszy od tego, by uczynić z Kownackiego kogoś w rodzaju kozła ofiarnego. Polski futbol jest chory na przeciętność. Poza kilkoma osobowościami ciągnącymi drużynę narodową, jest miejsce dla całej grupy graczy, których na Euro 2020 chcielibyśmy oglądać jak najrzadziej. Mecz ze Słowacją 14 czerwca w Sankt Petersburgu muszą rozstrzygnąć ci, których wczoraj na boisku nie widzieliśmy. Ci, których oglądaliśmy, poza Mateuszem Klichem, Grzegorzem Krychowiakiem i rezerwowymi wpuszczonymi do gry w drugiej połowie, są kandydatami co najwyżej na postaci drugoplanowe. I takimi zapewne pozostaną. Polska - Rosja 1-1. Cisza przed burzą 8 czerwca w ostatnim meczu kontrolnym z Islandią Sousa musi puścić na boisko piłkarzy podstawowych. Jeśli sparing z Rosją był szansą dla dublerów, to potwierdzili oni co najwyżej dlaczego są dublerami. Jakub Świerczok zdobył gola, Przemysław Frankowski asystował, początek w wykonaniu Polaków był imponujący, po czym z każdą upływającą minutą było gorzej. Trudno mieć o to pretensje do piłkarzy grających pierwszy i ostatni raz w takim zestawieniu, miałem jednak wrażenie, że tym, którzy mogli się wyróżnić zabrakło nie tylko klasy, ale i odwagi. Mecz poprawny: ani zły, ani dobry. Z gatunku tych, które nie wnoszą niczego szczególnego i nie pozostawiają śladu w pamięci kibiców. Nic w tym złego: to naturalna cisza przed burzą. Burza zaczyna się dla Polski 14 czerwca w Sankt Petersburgu. Póki co hierarchia w zespole narodowym zostanie niezmieniona, choćby Sousa nie wiadomo jak bardzo chciał zwiększyć rywalizację o miejsca w podstawowej jedenastce. W starciu ze Słowakami zobaczymy zupełnie inną drużynę i zapewne nikt z nas nie będzie tego żałował. Z taką grą jak we wtorek Europy nie da się zawojować. Dariusz Wołowski