Piotr Jawor, Interia: Porozmawiamy o meczu Polska - Słowacja.Jacek Bąk: - No możemy. Ale się porobiło... Mało powiedziane. - Szkoda, bo mecz był do wygrania. Nie oszukujmy się - może trochę nie mieliśmy szczęścia, ale zabrakło też zaangażowania. Wszystko miało funkcjonować, a tak naprawdę gó...o funkcjonowało. Czuje pan bardziej złość czy zawód? - Złość i zawód. Sousa niby miał wszystko, a cały czas mieszał składem. Po meczu zastanawiałem się, czy on w ogóle tych zawodników zna? No i dochodzę do wniosku, że po tak krótkim czasie nie może ich znać, więc na pewno ktoś mu podpowiada. By znać piłkarzy, trzeba mieć ich na bieżąco, bo w dwa miesiące nie da się poznać charakterów i umiejętności. Może dlatego tak kombinował z taktyką? - Granie na trzech obrońców nie jest dla nas! Trzeba trochę pograć takim ustawieniem, mieć do tego wykonawców. Powinniśmy grać czwórką defensorów i koniec. To nie jest klub, gdzie można próbować i ćwiczyć. To jest kadra - przyjeżdżasz, grasz, wyjeżdżasz. Do tego trzeba być dobrym psychologiem, by to wszystko poukładać. Poza tym zastanawiam się, czy Sousa nie zajechał naszych zawodników. Mam teorię, że z Jerzym Brzęczkiem ze Słowacją byśmy nie przegrali. Pewnie mecz byłby brzydki, ale nie dalibyśmy strzelić sobie dwóch bramek. - Wszystko pokrzyżowała czerwona kartka Grześka Krychowiaka. Druga połowa zaczęła się dobrze - strzeliliśmy bramkę, Słowacy mieli trochę w majtkach, a wtedy my łapiemy czerwoną kartkę. To się zdarza, to jest piłka, ale trzeba uważać. Dziś możemy się zastanawiać, czy Krychowiak nie powinien być wcześniej zdjęty? Albo czy ktoś z nim w przerwie rozmawiał? Wróćmy do Brzęczka. Za niego nie graliśmy ładnie, ale solidnie w obronie. - A Sousa chce grać pięknie... No na litość! Nie oszukujmy się - mamy najlepszego napastnika świata, ale nie jesteśmy Bayernem Monachium. Tam skrzydła chodzą jak messerschmitty. A u nas? Choć Maciej Rybus akurat nieźle zagrał, na tle tego wszystkiego. Kamil Jóźwiak też próbował, ale wiadomo, że ten chłopak wózka nie pociągnie. Wiem, że na mistrzostwach świata i Europy też nie wyszedłem z grupy, więc nie mam się co mądrzyć, ale Słowacy byli do ogrania. Oni wychodzą bez napastnika, za to my mamy w składzie najlepszego snajpera świata... - Ale my Roberta w ogóle nie wykorzystujemy! Gdybym był trenerem, to wszystkie piłki - ze środka, ze skrzydła - grane byłyby na niego. A widzieliśmy, że Lewandowski wycofywał się do naszej linii obrony, by rozgrywać. Taka taktyka to jest... Ech, tu w ogóle nie ma taktyki! No musiał ten Lewandowski cofać się do obrońców, bo w ogóle by piłki nie dotknął. Chciał ją chociaż poczuć. Takiego zawodnika trzeba wykorzystywać z przodu. A co z naszą defensywą? - Mamy problemy przy stałych fragmentach, do tego Wojtek Szczęsny też nam nie pomógł. Wszyscy wiedzą, że mamy problem z tymi stałymi fragmentami . Obrońcy patrzą na piłkę, a nie na przeciwników. Nie wiem, jakie były założenia, ale piłkarz stoi sam [strzelec drugiej bramki Milan Szkrinar - przyp. red.], a później leci do niego czterech naszych. Nie chcę tylko krytykować, bo jakieś pozytywy były - fajny początek, niezła końcówka. Coś się działo, ale ogólnie byliśmy słabsi. Nie ma się co oszukiwać. Co prawda prezes Zbigniew Boniek coś mówił, że przegraliśmy niezasłużenie... Trochę wstyd tak mówić. - No wstyd, jasne, że wstyd. Jakieś mówienie, że zdecydowały dwa błędy... No w piłce tak jest od zawsze, że decydują błędy. Popełniliśmy ich dużo i efekt jest jaki jest. Chyba daliśmy się trochę omamić opowieściami o świetnej atmosferze w reprezentacji. - Atmosfera ma być fajna, ale po meczu. A po meczu to Słowacy mieli atmosferę, a nie my. U nich wchodzi na boisko stary Hamsik, który ileś tam nie grał, i rozrzuca piłki aż miło. No na litość... Do tego ten Ondrej Duda, dobrze się go oglądało. A u nas Piotrek Zieliński - 10 bramek w Napoli, sezon życia, a w kadrze jakby mu głowę odcinało. To powinna być wiodąca postać, bo kto ma ciągnąć ten wózek, jeśli nie on? Rozmawiał Piotr Jawor